Po raz pierwszy w tym sezonie poznaniacy nie zagrali na Arenie, która w weekend zajęta jest przez młodych piłkarzy z całej Europy. Hala Akademii Wychowania Fizycznego okazała się szczęśliwa dla gospodarzy, a zawodnicy po meczu chwalili sobie atmosferę. - Arena jest jednym z symboli wielkiej koszykówki, ale tutaj grało nam się nieźle. Kibice siedzą tutaj blisko linii i słyszy się ich doping. Na pewno nam to pomogło - przyznał po meczu Wojciech Szawarski.
Pierwsza kwarta nie zapowiadała emocjonującej końcówki. Po trzech minutach i sześciu punktach Adama Wójcika było 6:0, cztery minuty później aż 20:2. Poznaniacy dobrze grali w obronie, jeszcze lepiej w ataku zbierając na desce rywala wiele piłek, dzięki czemu mogli ponawiać akcje. Czarni próbowali ratować wynik rzutami z dystansu, ale piłka skuteczność pozostawiała wiele do życzenia. Pod koniec pierwszej odsłony wynik gości ratował Mateo Kedzo, ale po 10 minutach gospodarze bezpiecznie prowadzili 26:15. Gra w drugiej kwarcie się wyrównała. W dalszym ciągu świetnie grał Kedzo, cenne punkty dorzucał Mantas Cesnauskis. Wśród poznaniaków tradycyjnie brylował Wójcik, świetnie spotkanie rozgrywał także nowy nabytek Gerald Brown, który nie dość, że dobre prowadził grę, to zdobywał punkty. Do przerwy na tablicy widniał wynik 42:33.
Trzecia kwarta przypominała drugą odsłonę. Walka toczyła się punkt za punkt, a przewaga poznaniaków utrzymywała się na bezpiecznym 10-punktowym poziomie. Dobra gra gospodarzy zepsuła się w ostatniej kwarcie. - Kolejny raz każdy z nas chciał skończyć akcje, było kilka nieprzemyślanych akcji - przyznał Wójcik. Przewaga PBG Basket malała z każdą, by po rzutach wolnych Cesnauskisa na 80 sekund przed końcem Czarni wyszli na prowadzenie 63:62. Szybko odpowiedział Wójcik, a w kolejnej akcji za piąty faul spadł Wojciech Szawarski. Kolejne dwa wolne trafił Cesnauskis, a w odpowiedzi raz z linii rzutów osobistych trafił Wójcik. Piłkę mięli goście, ale na 24 sekundy przed końcem Cesnauskis nie trafił za trzy i piłkę mieli gospodarze. Eugeniusz Kijewski poprosił o czas i rozrysował swojej drużynie akcję.
Piłkę wyprowadzał Brown, przez kilkanaście sekund kozłował piłkę, by samemu skończyć akcję. Piłka nie wpadła jednak do kosza, ale na miejscu był Bobby Brannen zapewniając gospodarzom zwycięstwo. Po jego celnej dobitce cała poznańska ławka wybiegła na boisku cieszyć się ze zwycięstwa, ale sędziowie ustalili, że do końca spotkania pozostała jeszcze sekunda. O czas tym razem poprosił Gasper Okorn. Czarni wyprowadzali piłkę z ze środka, z 8 metrów rzucał Kedzo, ale tym razem piłka nie znalazła drogi do kosza. - W końcówce zachowaliśmy więcej zimnej krwi - cieszył się Szawarski. - Przegraliśmy rywalizację na deskach. I właśnie ostatnia zbiórka Brannena w ataku zdecydowała o wyniku meczu - podsumował Okorn.
PBG Basket Poznań - Energa Czarni Słupsk 67:65 (26:15, 16:18, 14:15, 11:17)
PBG Basket Poznań: Adam Wójcik 20, Gerald Brown 14, Joel Jones 10, Rafał Bigus 5, Jan Mocnik 5, Wojciech Szawarski 4, Alex McLeane 4, Bobby Brannen 3, Tomasz Smorawiński 2, Paweł Mowlik 0, Stanisław Prus 0.
Energa Czarni Słupsk: Mateo Kedzo 23, Paweł Malesa 11, Mantas Cesnaukis 9, Jay Straight 9, Paweł Leończyk 4, Demetric Bennett 4, Rolando Howell 3, Marcin Dutkiewicz 2, Jack Ingram 0, Bojan Bakić 0.