Walki i chęci nie zabrakło, ale nie było zawodnika, który dałby sygnał od ataku. Tak w skrócie można podsumować ostatni występ Jeziora Tarnobrzeg. Gołym okiem widać, że w zespole brakuje rasowego strzelca, który w trudnym momencie dałby drużynie oddech. Nie jest nim Keion Bell, który nie bazuje na rzucie, a bardziej na skoczności i dynamice. Z konieczności ciężar gry wzięli na siebie Josh Miller i Craig Williams, którzy oddali niemal połowę rzutów z gry, jakie wykonała cała drużyna.
Mimo niezłej gry obaj momentami zapominali, że mają obok siebie jeszcze trzech zawodników. Wygląda na to, że jeśli Jeziorowcy chcą wygrywać, to więcej koszykarzy musi brać udział w grze, szczególnie jeśli chodzi o ofensywę. Asseco Gdynia nie zagrało wielkiego spotkania, ale solidna a przede wszystkim konsekwentna realizacja założeń trenera obnażyła wszystkie słabości koszykarzy z Podkarpacia. Ostatecznie Asseco wygrało w Tarnobrzegu 87:78, ale przez większość meczu prowadziło znacznie wyżej.
[ad=rectangle]
- Chciałbym pogratulować przeciwnikom. Pokazali mniej więcej to, czego się spodziewaliśmy. Zacieśniali strefę podkoszową i grali dużo na rzucie. Uczulałem przed meczem na Frasunkiewicza, ale niestety sześć trójek chyba trafił, a cały zespół miał ich chyba 10-11 - mówi Zbigniew Pyszniak.
Wciąż widać, że tarnobrzeżanie nie mogą odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Wydaje się, że mogą tego nie zrobić już do końca sezonu, bo zostało im zaledwie osiem meczów. Wiele mówi się jednak o kolejnych zmianach w składzie. - Było widać, że póki zespołowo grali było dobrze. W drugiej kwarcie zaczęła się gra indywidualna i wszystko siadło. Rzuciliśmy chyba sześć punktów w tej części i to moim zdaniem zdecydowało o porażce. Odjechali nam, próbowaliśmy wrócić, ale nie udało się. Będziemy walczyć w kolejnych meczach - dodaje trener Jeziorowców.
Mimo blisko dwudziestu oczek straty w drugiej połowie szansy na pokazanie się przed tarnobrzeską publicznością nie dostał mierzący 217 cm Piotr Wojdyr. Ciekawie mogło wygrać starcie z Ovidijusem Galdikasem, który mimo iż jest z pewnością zdecydowanie lepszym zawodnikiem, to w polskiej ekstraklasie nie ma na dobrą sprawę przeciwników o zbliżonych do siebie warunkach fizycznych. Dlaczego 25-latek nie zagrał ani sekundy?
- W tym spotkaniu cały czas walczyliśmy. Nawet jak było to 16-17 punktów straty, to człowiek wierzył, że jakieś trójki wpadną i wrócimy do gry. On będzie dopiero obrabiany na kolejny sezon, na dobrą sprawę przez praktycznie dwa lata nie grał, nie licząc pobytu w 2. lidze. Chłopak chce, przyszedł prawie za darmo i szkoda go, bo na pewno bardzo się przyda - nie ukrywa Zbigniew Pyszniak.
Być może w starciach z dużo silniejszymi przeciwnikami, gdy wynik będzie już przesądzony polski center dostanie swoje minuty. - Dostanie szansę w meczach wyjazdowych. Teraz jeszcze strach go wpuścić, tak jak na początku sezonu było z Morawcem. Potem parę meczów i zaczął grać. Tak samo Wojdyr, on u nas dopiero parę dni potrenował. Ma takie nawyki z niższych lig, ale będzie z niego pociecha. Na wstawki za Williamsa się przyda - przedstawia sytuację trener Jeziora.