Mecz Anwilu Włocławek i Wikany Startu Lublin awizowano jako pojedynek dwóch amerykańskich strzelców: Chase'a Simona i Bryona Allena. Rzucający w każdym spotkaniu 19,4 punktu (do tego 4,6 asysty i 3,8 zbiórki) lider zespołu gości chciał nie tylko poprowadzić swój zespół do wygranej, ale również zaznaczyć swoją dominację nad najważniejszym graczem ofensywy Anwilu (16,8 punktu i 3,8 zbiórki). I udało mu się to w stu procentach.
[ad=rectangle]
Allen zakończył bowiem sobotnie spotkanie z dorobkiem 22 punktów (7/12 za dwa, 9/18 z gry ogółem), miał sześć zbiórek, pięć fauli wymuszonych i trzy asysty. Simon natomiast po raz drugi z rzędu nie przekroczył bariery dwucyfrowego wyniku, rzucając tylko siedem oczek (3/8 z gry), choć trzeba dodać, że miał również pięć asyst.
- To dla nas bardzo ważne zwycięstwo. Moje statystyki się nie liczą. Jestem graczem zespołowym, który chce by przede wszystkim wygrywała drużyna - mówi Allen.
Wikana Start szybko zaznaczyła ochotę na zwycięstwo w sobotnim meczu. Już w pierwszej akcji goście objęli prowadzenie, którego, jak się okazało, nie oddali do końca meczu. Po pierwszej kwarcie lublinianie prowadzili 30:19, a po pierwszej połowie - 51:40. Kiedy na początku drugiej połowy dwa punkty zdobył Isaac Wells, goście objęli najwyższą tego dnia przewagę - 17 punktów (57:40). Mimo to Anwil doprowadził do remisu 73:73 na początku czwartej odsłony, ale w końcówce więcej zimnej krwi zachowali zawodnicy Pawła Turkiewicza.
- Wygraliśmy bo zagraliśmy bardzo zespołowo. Świetnie radziliśmy sobie przede wszystkim w pierwszej połowie, w której wyszliśmy na kilkanaście punktów przewagi. Po zmianie stron Anwil wrócił do gry i udowodnił, że jest groźnym zespołem. Grają szybko piłką i dobrze biegają do kont. Na szczęście utrzymaliśmy skuteczność do końca i zgarnęliśmy dwa punkty - cieszył się Allen.
Po 24. kolejkach Wikana Start Lublin nadal zajmuje 14. miejsce w lidze z bilansem 7-17.