Do tej pory pojedynki obu drużyn na Podkarpaciu były bardzo zacięte, a Trefl Sopot nigdy nie wygrał pewnie i bez nerwów w końcówce. Wielu spodziewało się, że podobnie może być także teraz. Goście ostatnio nie zachwycali i mogli mieć pewne obawy przed starciem z Jeziorem Tarnobrzeg. W praktyce nawet kontuzja Pawła Leończyka nie wybiła sopocian z rytmu. Podopieczni trenera Mariusza Niedbalskiego już do przerwy pokazali, że wygrać może tylko jeden zespół. Ekipa z Trójmiasta w pełni zrewanżowała się za wpadkę w pierwszej rundzie i rozgromiła przeciwnika aż 95:56.
[ad=rectangle]
- Przede wszystkim bardzo cieszy zwycięstwo. Szczerze powiem, że w tej sześcioletniej karierze jak przyjeżdżam zawsze z Treflem do Tarnobrzega nie jest nigdy łatwo. Zawsze te starcia kończyły się w samej końcówce naszą wygraną lub lekką przegraną. Tym bardziej cieszy, że ten rozmiar zwycięstwa jest tak duży i że w jakiś sposób już przed przerwą udało się nam to rozstrzygnąć - mówi Marcin Stefański.
Trener gości mógł sobie pozwolić na delegowanie na plac gry niemal wszystkich zawodników. Każdy wniósł coś ciekawego i przyczynił się do zdemolowania Jeziorowców. Cenne dwa oczka wywalczone na Podkarpaciu sprawiły, że Trefl zrównał się w tabeli z beniaminkiem z Kutna. To właśnie te dwie drużyny zmierzą się ze sobą już w następnej kolejce i będzie to starcie o przysłowiowe "cztery punkty".
- Trener nas uczulał, żebyśmy byli odpowiednio skoncentrowani. Od samego początku narzuciliśmy swój styl gry, który był bardzo skuteczny, bo zrobiliśmy dużą przewagę. Cieszy to, że cały zespół grał i każdy mógł się zaprezentować - dodaje Stefański.
Przed Treflem najważniejsze mecze w sezonie. Pod wielkim znakiem zapytania stoi występ przeciwko Polfarmexowi kontuzjowanego Pawła Leończyka. Czy sopocianie poradzą sobie z problemami i zrobią kolejny krok w kierunku play-off? - Czekają nas ważne spotkania, już najbliższe z Kutnem takie będzie. Jest to na pewno dobry prognostyk i będziemy walczyć dalej - podkreśla podkoszowy zespołu z Sopotu.