Kamil Łączyński: Nie mogę się pogodzić z decyzją sędziego

- Nie mogę się pogodzić z decyzją sędziego, ale teraz to już jest po fakcie. Szkoda tej porażki, bo zagraliśmy bardzo dobry mecz - mówi Kamil Łączyński po meczu ze Stelmetem Zielona Góra.

Michał Fałkowski
Michał Fałkowski
Kluczowa akcja sobotniego meczu. Polfarmexu Kutno prowadzi 66:65, gdy Russell Robinson wymienia podania z Adamem Hrycaniukiem i po chwili równo z syreną rzuca za trzy. Piłka nie dolatuje nawet do obręczy, fani gospodarzy krzyczą z radości, ale zbyt wcześnie - jeden z sędziów gwiżdże przewinienie Kamila Łączyńskiego. Kilkanaście sekund później Robinson trzykrotnie trafia do kosza z linii i to Stelmet wygrywa mecz.
- Teraz już nie czuję tego zdenerwowania, które czułem od razu po meczu. Z nikim nie rozmawiałem, od razu udałem się do szatni. Szkoda, że to spotkanie zakończyło się dla nas tak pechowo. Dobrze określił to trener Filipovski na pomeczowej konferencji, że Stelmet raz pechowo przegrał w Koszalinie, by teraz mieć szczęście po swojej stronie. Cóż, mam nadzieję, że następną taką końcówkę to my rozstrzygniemy na swoją korzyść - mówi "winowajca" całego zamieszania, czyli Kamil Łączyński.

Powtórki nie pokazują, czy reprezentant Polski dotknął ramienia Amerykanina w momencie rzutu, czy też nie. Sam zainteresowany niechętnie wraca do tamtego wydarzenia.

- Naprawdę nie chcę już o tym myśleć i nadal nie mogę się pogodzić z decyzją sędziego, ale teraz to już jest po fakcie. Nikogo nie będę przekonywał do niczego, bo wiadomo, że każdy, kogo serce jest bliżej Polfarmexu powie, że faulu nie było, a każdy, kto sympatyzuje ze Stelmetem powie, że był. Ogółem szkoda tej porażki, bo mimo wszystko zagraliśmy bardzo dobry mecz - twierdzi zawodnik i trudno się z nim nie zgodzić.

Polfarmex grał bez swojego najlepszego strzelca, Kwamaina Mitchella, który doznał kontuzji w weekend poprzedzający pojedynek ze Stelmetem. Mimo to jednak gospodarze zagrali bardzo skutecznie w defensywie i nie pozwolili, by rywale przekroczyli barierę 70 oczek, a losy meczu rozstrzygnęły dopiero trzy rzuty wolne. Trener Jarosław Krysiewicz przyznał jednak, że jego zespołowi "będzie bardzo ciężko pozbierać się po tych zawodach". Co na to Łączyński?

- Nasza sytuacja nie jest lekka od momentu porażki w Sopocie oraz od kontuzji Mitchella, także... tak, coś może w tym być. Z drugiej strony jednak trenerzy postanowili, że ze względu na święta dostaniemy kilka dni wolnego, żebyśmy "wyczyścili" nasze głowy z wszelkich emocji. I dzisiaj spotykamy się na pierwszym treningu po meczu, a kolejne spotkanie mamy w niedzielę. Czasu jest więc dość, żeby się przygotować do tego starcia, które może być decydującym w kontekście naszego udziału w play-off (Polfarmex zagra na wyjeździe z Energą Czarnymi - przyp. M.F.). Wiadomo, że ewentualna porażka jeszcze niczego nie przekreśla, ale im wcześniej będziemy wygrywać, tym lepiej - kończy Łączyński.

Jarosław Krysiewicz: Nie gwiżdże się w takich sytuacjach

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×