Rodney Green blisko triple-double. "To nigdy nie jest priorytet"

Dwóch zbiórek zabrakło Rodney'owi Greenowi z King Wilków Morskich Szczecin do zanotowania triple-double. Beniaminkowi natomiast niewiele zabrakło, żeby pokonać mistrza Polski.

- Dla mnie bardzo ważne jest, by lepiej grali dwaj młodzi gracze: Olek Czyż oraz Kiryło Natiażko. Mam inne oczekiwania co do ich postawy. Rodney Green zbyt łatwo zdobywał punkty w tym meczu, a przecież grał cały czas to samo: penetrację w prawą stronę. Powinniśmy go zatrzymać i szybciej, i skuteczniej - powiedział trener PGE Turowa Zgorzelec, Miodrag Rajković po zakończeniu meczu z King Wilkami Morskimi Szczecin.
[ad=rectangle]
Ze słowami Serba trudno się nie zgodzić. Rodney Green rzeczywiście imponował formą i był nie do zatrzymania dla defensorów zgorzeleckiego zespołu. Amerykanin zdobył 23 punkty, trafiając 10 z 16 rzutów z gry, a na dodatek zanotował aż 10 asysty i zebrał osiem piłek z tablic.

Tylko dwóch zbiórek zabrakło zatem Greenowi, by uzyskać triple-double, wynik bardzo rzadko oglądany na parkietach Tauron Basket Ligi. - Byłoby super, gdyby udało mi się zanotować triple-double, ale to nigdy nie jest priorytet. Raczej dodatek do tego, by zespół wygrać. Niestety, jako zespół też przegraliśmy - stwierdził Green.

King Wilki Morskie Szczecin rozegrały jedno z lepszych spotkań w całym sezonie, ale nie sprostały PGE Turowowi Zgorzelec, przegrywając starcie 28. kolejki Tauron Basket Ligi 88:94.

- Czuję, że gdybyśmy grali cały sezon tak, jak graliśmy w tym meczu przeciwko mistrzowi, bylibyśmy dzisiaj w tabeli zdecydowanie wyżej. I prawdopodobnie gralibyśmy dalej w maju. A tak, powoli sezon dobiega końca i trzeba zacząć się zastanawiać nad tym, co w kolejnych rozgrywkach - dodał Green, a zapytany o możliwość kontynuowania kariery w Szczecinie, odpowiedział bez wahania - Nie miałbym nic przeciwko temu, by grać tutaj dalej. Zawodnicy są solidni, klub i miasto bardzo dobre. Podoba mi się tutaj - zakończył Amerykanin.

Komentarze (0)