NBA: Mocne otwarcie Clippers, świetny CP3

Znakomicie rozpoczęli serię z obrońcami tytułu koszykarze Los Angeles Clippers, którzy pewnie pokonali u siebie San Antonio Spurs. Do zwycięstwa poprowadził ich Chris Paul, autor 32 punktów.

Spurs jeszcze niedawno byli w znakomitej formie, ale w ostatniej kolejce rundy zasadniczej przegrali z New Orleans Pelicans, a teraz rozpoczęli play-off od porażki. Nie można myśleć o wygranej, skoro gra się tak kiepsko w ofensywie. Podopieczni Gregga Popovicha akurat w tym elemencie mieli mnóstwo problemów.

Mistrzowie NBA próbowali rzutów z dystansu, ale tylko 10 z 33 oddanych rzutów znalazło drogę do kosza. W rzutach za dwa Ostrogi wcale nie były zdecydowanie lepsze (24/60). Nawet rzuty wolne sprawiały w tym meczu obrońcom tytuły wielkie trudności. Nie do wiary, ale ich skuteczność w osobistych wyniosła niespełna 54 procent. Dramat.

Zawiedli liderzy. Jedynie Kawhi Leonard potrafił utrzymać solidny poziom i zdobył 18 punktów, trafiając 7 z 12 rzutów z gry. Tyle że z nim na parkiecie Spurs byli nokautowani. Tony Parker, Tim Duncan i Manu Ginobili zagrali zdecydowanie poniżej oczekiwań. W sumie wymieniony tercet oddał jedynie 11 celnych rzutów z gry, a oddali przecież ponad 30 prób. Do ich poziomu zniżył się też Boris Diaw.
[ad=rectangle]
To musiało się zatem źle skończyć. Zwłaszcza że Clippers akurat mieli kilka solidnych argumentów w ofensywie. Jednym z nich był Chris Paul. Rozgrywający gospodarzy spisał się znakomicie. Można powiedzieć, że był nie do zatrzymania. W niespełna 38 minut uzbierał 32 "oczka", wykorzystując aż 13 z 20 rzutów z gry. Do tego CP3 zbierał, asystował, przechwytywał. Do triple-double było mu daleko, ale i tak zagrał świetne spotkanie.

Nie obyło się bez wsparcia. Blake Griffin nie był aż tak efektywny, ale zaliczył double-double. Oprócz 26 punktów dołożył 12 zbiórek oraz aż 6 asyst i 3 bloki. Poza tym spośród rezerwowych dobrze wypadł Jamal Crawford, który powiększył dorobek LAC o 17 punktów. W tej sytuacji nic dziwnego, że gracze Doca Riversa pewnie sięgnęli po zwycięstwo. Clippers zaliczyli mocne otwarcie. Co warte podkreślenia, to już trzecia wygrana z rzędu tej ekipy nad Spurs.

Nie było niespodzianki w Atlancie. Brooklyn Nets walczyli i mieli nawet po swojej stronie kilka mocnych argumentów - byli skuteczniejsi, wyraźnie wygrali walkę pod tablicami, w szczególności pod atakowaną i zdobyli więcej punktów spod kosza. Ale to nie wystarczyło, aby zatrzymać Jastrzębie. W każdym razie nie na ich parkiecie.

Drużyna Mike'a Budenholzera byli za to niemal bezbłędni w rzutach osobistych, ale przede wszystkim potrafili przyspieszyć grę i zdobyć w ten sposób sporo łatwych punktów. Gospodarze mieli znakomity początek. Już w drugiej kwarcie ich przewaga była znacząca, bo wynosiła kilkanaście "oczek". Nets nie dawali za wygraną i zdołali się w końcówce spotkania zbliżyć na cztery punkty, ale wygrana była poza ich zasięgiem. Tym razem.

Najlepiej w ekipie Hawks spisał się Kyle Korver, który zdobył 21 punktów, trafiając 6 z 12 rzutów z gry, w tym 5 z 11 za 3. Double-double zapisał na swoje konto Al Horford, autor 10 punktów i 10 zbiórek. W zespole dowodzonym przez Lionela Hollinsa najskuteczniejsi byli Brook Lopez i Joe Johnson. Obaj dołożyli po 17 "oczek", ale pierwszy miał jeszcze na swoim koncie aż 14 zebranych piłek.

Trail Blazers nieudanie rozpoczęli walkę w play-off. W meczu z Grizzlies w pewnym momencie byli wprost miażdżeni, bo przewaga Memphis wynosiła aż 29 punktów. Zawodnikom Terry'ego Stotsa udało się ostatecznie zmniejszyć rozmiary porażki, ale w całym spotkaniu nie mieli wiele do powiedzenia.

Drużyna Dave'a Joergera zagrała naprawdę solidnie, zwłaszcza w strefie podkoszowej. Gospodarze w całym meczu oddali raptem dziewięć rzutów z dystansu, z czego co trzeci znalazł drogę od kosza. Zatem ich największym atutem były rzuty za dwa.

Nieoczekiwanie najlepszym strzelcem został Beno Udrih. Rezerwowy Grizzlies miał jednak solidne wejście - trafił 9 z 14 rzutów z gry, co razem z celnym osobistym dało 20 punktów. Poza tym dołożył 7 zbiórek i 7 asyst.

Ale nie tylko on spisał się bardzo dobrze. Sporą różnicę zrobili też podstawowi koszykarze. Wśród nich najlepiej wypadli Mike Conley, Zach Randolph i Marc Gasol. Dwaj pierwsi dołożyli po 16 "oczek", a ten ostatni wcale nie miał tak daleko do triple-double. Hiszpan zanotował 15 punktów, 11 zbiórek i aż 7 asyst.

W ekipie z Portland zdecydowanie najlepiej wypadł LaMarcus Aldridge. 29-letni zawodnik spędził na parkiecie blisko 42 minuty i w tym czasie oddał... aż 34 rzuty, z czego 13 okazało się celnych. Ogółem Amerykanin zdobył 32 punkty i zebrał 14 piłek. Zabrakło jednak większego wsparcia. Fatalnie spisał się chociażby C.J. McCollum, ale nie tylko on wypadł kiepsko.

Los Angeles Clippers - San Antonio Spurs 107:92 (30:18, 19:25, 30:21, 28:28)
(Paul 32, Griffin 26, Crawford 17, Redick 10 - Leonard 18, Duncan 11, Belinelli 11, Parker 10, Ginobili 10)

Atlanta Hawks - Brooklyn Nets 99:92 (32:20, 23:25, 19:17, 25:30)
(Korver 21, Carroll 17, Teague 17, Schroder 13, Horford 10 - Johnson 17, Lopez 17, Young 15, Williams 13, Jack 13)

Memphis Grizzlies - Portland Trail Blazers 100:86 (25:15, 33:24, 28:23, 14:24)
(Udrih 20, Conley 16, Randolph 16, Gasol 15, Green 11 - Aldridge 32, Batum 15, Lillard 14)

Komentarze (5)
Maciej Karolczak
20.04.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Boje sie ze san antonio nie da rady musza teraz odrobic nie lubie i paula i cwaniaczka grifina jesli nie daj boze clipers przejda dalej maja szanse na mistrza 
avatar
sneacker
20.04.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Przegrany z serii Spurs Clippers automatyczne awansuje do półfinału na wschodzie. 
avatar
TylkoWłókniarz
20.04.2015
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Świetny mecz Clippers,szacun! 
avatar
Blackfield
20.04.2015
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Ale się robi ciekawie! Wygrywali sami faworyci. Memphis pokazali wyższość nad osłabionymi kontuzjami Blazers, Clip wykorzystali gorszy moment Spurs (oby tak do końca) Atlanta bez niespodzianki, Czytaj całość
avatar
Bubas
20.04.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Ostrogi, pobudka!