W dwóch pierwszych meczach ćwierćfinałowych Kyle Shiloh zdobył łącznie zaledwie dziesięć punktów. Amerykanin przyzwyczaił wszystkich do tego, że rzadko zdarzają mu się słabsze mecze. W czwartek gracz zdobył sześć oczek, a w sobotę dołożył cztery (1/7 z gry). Jak zawodnik tłumaczy swoją słabszą dyspozycję?
[ad=rectangle]
- Nie chcę szukać żadnych usprawiedliwień, czy wymówek. Po prostu inni zawodnicy zagrali na tyle dobre zawody, że nieco odsunąłem się w cień. W mojej karierze robiłem już wiele rzeczy na boisku, a zawsze cel pozostaje ten sam - zwycięstwo. I jak się tego trzymam. Nie chcę niczego popsuć, kiedy tak dobrze idzie - mówi nam zawodnik, który w ostatnim czasie zmagał się z kontuzją stawu skokowego. Czy ten uraz nadal mu przeszkadza?
- Ta sytuacja na pewno ma wpływ, ale nie chcę się tłumaczyć i narzekać. To część koszykówki i trzeba sobie z tym radzić - przyznaje gracz.
W play-offach uaktywnili się najbardziej doświadczeni zawodnicy - Jerel Blassingame (36 punktów w drugim meczu), Mantas Cesnauskis, a swoje dokładają Karol Gruszecki, Callistus Eziukwu, czy Jarosław Mokros.
- Spodziewałem się tak trudnych spotkań, bo wiem, że wrocławianie to naprawdę dobry zespół. Stać ich na grę na bardzo wysokim poziomie, co zresztą udowodnili. W drugim meczu Jerel zagrał kapitalne zawody. Jakie to szczęście, że mamy takiego zawodnika w swoich szeregach. On jest po prostu świetny - zaznacza Shiloh.