- Dla mnie pojęcie "kibic" oznacza, że ktoś jest z drużyną na dobre i na złe. Dla mnie osoba, która pisze na forach i krytykuje tam zawodników, mając osobiste problemy, nie jest kibicem. Ja osobiście powiem, że cieszę się, że mamy taki zestaw zawodników, których lubię i szanuję. Wiem, że w Zielonej Górze są ludzie, którzy nas lubią i są zadowoleni z naszej gry - mówi Saso Filipovski, szkoleniowiec Stelmetu Zielona Góra.
[ad=rectangle]
W ostatnim czasie fani zielonogórskiego Stelmetu byli niezadowoleni z postawy swoich ulubieńców. Sporo krytyki pojawiło się po spotkaniu numer trzy w serii z Asseco Gdynia, kiedy to ekipa z Grodu Bachusa nie potrafiła utrzymać 17-punktowej przewagi. Wówczas po dogrywce lepsi okazali się podopieczni Davida Dedka. Filipovski nie przejmuje się jednak krytycznymi głosami.
- Uważam, że są fani, dla których nawet gra Michaela Jordana byłaby niezadowalająca. Tacy też są niestety w Zielonej Górze. Zresztą jakoś nie przekonują mnie ludzie, którzy nadmiernie krytykują własną drużynę. To nie jest dobry obraz kibica, który cały czas narzeka na swój zespół. Nie patrzymy na krytyków, bo na to szkoda czasu i energii. Jest takie powiedzenia, że szklanka jest dla niektórych do połowy pełna, a dla niektórych pusta. Dla mnie szklanka jest zawsze do połowy pełna. Optymistycznie patrzę na dalszą rywalizację o mistrzostwo Polski - dodaje Słoweniec.
Półfinały w Tauron Basket Lidze rozpoczną się w czwartek. Zielonogórzanie zmierzą się z Rosą Radom, która nadspodziewanie łatwo uporała się z faworyzowanym AZS-em Koszalin. Radomianie wygrali serię 3:0, nie pozostawiając żadnych złudzeń rywalom.
- W półfinale nie ma faworytów. Piłeczka jest po stronie Turowa, który grał w Eurolidze, ma dużo doświadczenia, w spotkaniu z nami pokazał klasę, ale wszyscy mamy swoje kalkulacje. U nas są koszykarze, którzy już coś w swoim życiu osiągnęli i wiedzą jak wygrywać - uważa Filipovski.