Zaledwie trzech spotkań do pokonania AZS-u potrzebowali zawodnicy Rosy. Po dwóch niezwykle cennych triumfach na wyjeździe, przed własną publicznością radomianie nie pozostawili rywalom żadnych złudzeń, kończąc rywalizację już przy pierwszym podejściu.
[ad=rectangle]
- Po dwóch zwycięstwach w Koszalinie nie chcieliśmy dopuścić do czterech meczów, a już w żadnym wypadku nie chcieliśmy wracać tam na piąte spotkanie - podkreślił Łukasz Majewski, który w środowy wieczór przebywał na parkiecie ponad kwadrans, zdobywając 6 punktów.
Już od pierwszych akcji gospodarze wypracowali sobie przewagę, którą z czasem systematycznie powiększali. - Od początku było widać, że byliśmy naładowani energią. Pojedynek bardzo trudny, do tego w hali było bardzo gorąco, nie mieliśmy czym oddychać. Cieszy wynik i to jest najważniejsze - powiedział kapitan. Trudno z jego słowami się nie zgodzić - w obiekcie Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji panowały bardzo trudne warunki do gry.
Na kilkadziesiąt godzin przed rozpoczęciem starcia numer trzy skrzydłowy zwrócił się z apelem do kibiców o stworzenie na trybunach gorącej atmosfery. Tak też się stało. Poza tym, sami koszykarze wyszli na parkiet mocno zdeterminowani. - Wiemy, o co gramy. Oczywiście jest to w dużej mierze moja rola, ale mamy doświadczonych zawodników i każdy potrafi samego siebie zmotywować - zaznaczył Majewski.
Radomianie odprawili więc z kwitkiem jednego z faworytów do medali. Czy teraz przyjdzie czas na kolejną taką drużynę, czyli Stelmet? - Nie pękamy przed nikim. Przed rozpoczęciem rywalizacji z AZS-em, po tym jak skończyliśmy na szóstym miejscu rundę zasadniczą, chyba nikt nie spodziewał się tak dobrej naszej gry - skomentował 32-latek.
Łącznie w rywalizacji z Akademikami podopieczni Wojciecha Kamińskiego stracili zaledwie 192 punkty. Właśnie na defensywę jako kluczowy element nie pierwszy raz zwrócił uwagę kapitan. - Liczy się to, że ekipa pokazuje, że umie grać w obronie. Powtórzę to jeszcze raz: jeżeli chcemy coś ugrać w play-offach, to tylko tym elementem, żadnym atakiem. Jeśli będziemy grać z taką determinacją w defensywie, to naprawdę możemy napsuć krwi i sprawić jeszcze jedną niespodziankę - zapowiedział Majewski.