John Turek w zakończonym już sezonie przeciętnie notował 11 punktów i 6,2 zbiórki. Na parkiecie średnio przebywał 21 minut. Zawodnik ze swoich indywidualnych osiągnięć jest zadowolony. - Uważam, że statystycznie wypadłem całkiem przyzwoicie. Bardzo jednak żałuję, że nie udało się zdobyć brązowego medalu. Wpisalibyśmy się do historii klubu. Zabrakło naprawdę niewiele - mówi nam amerykański środkowy Rosy.
[ad=rectangle]
Rok temu w "małym finale" gracze Wojciecha Kamińskiego przegrali z Treflem Sopot. Teraz lepsi okazali się koszykarze Energi Czarnych Słupsk, chociaż końcowe rozstrzygnięcie mogło być znacznie inne. Do sukcesu w ostatnim spotkaniu zabrakło naprawdę niewiele. - Bardzo żałuję tego meczu. Byliśmy o krok od zwycięstwa - przyznaje gracz.
Dla Turka był to już łącznie trzeci sezon w Tauron Basket Lidze. Wcześniej grał w Zgorzelcu i w Sopocie. Teraz wybrał Rosę Radom i swojej decyzji nie żałuje. - Bardzo cieszę się, że tutaj trafiłem. To profesjonalny klub i nie ukrywam, że chciałbym w nim zostać na kolejny rok. Zależy mi na tym - zaznacza Turek.
Na razie jednak prezes Rosy - Przemysław Saczywko przebywa obecnie na urlopie i żadne decyzje do końca tygodnia nie zostaną podjęte. - Miałem wcześniej rozmowę z prezesem i usłyszałem, że klub jest wstępnie zainteresowany moją dalszą grą. Mam nadzieję, że po urlopie prezes znów zadzwoni i przedstawi konkretną propozycję - komentuje Turek.
Nam udało się ustalić, że Amerykanin jest gotów grać w Radomiu nawet za mniejsze pieniądze niż w sezonie 2014/2015. Czy zostanie na kolejne rozgrywki?