Odkąd wiadome było, że z włocławskim zespołem pożegna się Serb Oliver Stević, działacze Anwilu poszukiwali godnego następcy zawodnika, który odszedł do ukochanej Crvenej Zvezdy Belgrad. Choć rozpatrywano wiele kandydatur, pierwszy trener ekipy Igor Griszczuk niemalże od początku skłaniał się bardziej w stronę jednego z koszykarzy - Omara Barletta.
29-letni jamajski skrzydłowy jest bardzo dobrze znany białoruskiemu szkoleniowcowi. Obaj panowie spotkali się po raz pierwszy w słupskiej Enerdze Czarnych w sezonie 2005/2006. Sezon zakończył się bardzo dobrze dla samej drużyny, jak i dla czarnoskórego koszykarza. Energa zdobyła brązowy medal, a Barlett był jednym z podstawowych filarów ekipy ze średnimi 10 punktów i 7,2 zbiórki. Choć między Griszczukiem a zawodnikiem nie brakowało niesnasek i konfliktów, obaj na tyle darzyli się wzajemnym szacunkiem i zrozumieniem, że ich współpraca przedłużyła się na kolejne dwa lata. Nie da się jednak zauważyć, iż najlepszy okres indywidualny dla Jamajczyka zbiegł się z najgorszym rezultatem klubu w ostatnich kilku latach. W sezonie 2007/2008 Barlett notował bowiem 11,7 punktu i 7,3 zbiórek, lecz słupszczanie zajęli ostatecznie dopiero 11. miejsce w lidze, nie kwalifikując się do fazy play-off.
Warto dodać, że nowy nabytek włocławian jest absolwentem Jacksonville State University. Bezpośrednio po występach w lidze uczelnianej zawodnik przeniósł się do ligi portugalskiej, gdzie spędził dwa lata. W obecnym sezonie Barlett starał się o angaż w najlepszej lidze świata, w drużynie z miasta, w którym się urodził - w Miami. Ostatecznie sternicy "Żarów" nie przedstawili graczowi kontraktu, więc ten, przez kilka minionych miesięcy, trenował indywidualnie.
Działacze Anwilu czynią wszelkie starania, by Barlett mógł zagrać już w najbliższym meczu przeciwko Polonii Warszawa.