Rosa Radom była zmuszona dokonać korekty w składzie z racji tego, że kontuzji nabawił się Milan Majstorović, serbski podkoszowy. Zawodnik już na początek okresu przygotowawczego przyjechał z urazem, próbował z nim walczyć, ale ból okazał się za duży. Były gracz Trefla Sopot nie wystąpił w żadnym sparingu i działacze doszli do wniosku, że trzeba poszukać zastępstwa.
- Od dwóch miesięcy mieliśmy zamknięty skład, ale niestety przeciągająca się kontuzja Majstorovicia spowodowała, że nie chcieliśmy podejmować ryzyka. Kolejne badania nie wskazywały nic dobrego, więc zdecydowaliśmy się pożegnać z zawodnikiem. Prezes Saczywko bardzo szybko dogadał warunki rozstania z Milanem - mówi nam Wojciech Kamiński, szkoleniowiec Rosy.
Działacze czwartej ekipy minionego sezonu od jakiegoś czasu poszukiwali nowego zawodnika. W orbicie zainteresowań przez chwilę był Aleksander Czyż, z którym trenerem Kamiński rozmawiał na temat ewentualnej gry w Radomiu. Sprawa jednak szybko upadła, bo szkoleniowiec Rosy szukał nieco innego typu gracza, a poza tym na drodze stanęły względy finansowe.
Ostatecznie zdecydowano się zatrudnić Igora Zajcewa. 26-letni ukraiński podkoszowy mierzy aż 210 cm, ale z powodzeniem może występować na dwóch pozycjach - silnego skrzydłowego, jak i środkowego. - Zajcew mi najbardziej pasował z tego względu, że jego styl gry przypomina Majstorovicia i Mirkovicia. To wysoka czwórko-piątka, która bardzo dobrze rzuca z dystansu, ale jest także w stanie zagrać pod koszem - wyjaśnia Kamiński.
- Wiem, że niektóre kluby w Polsce zastanawiały się nad zakontraktowaniem Zajcewa - dodaje opiekun Rosy.
Radomianie skorzystali z faktu, że ukraińscy gracze nie chcą grać w swoim kraju i szukają nowych miejsc pracy.
- Trzeba sobie zdać sprawę z faktu, że jest końcówka września, gracz jest po EuroBaskecie. Do tego dochodzi najważniejszy czynnik - wojna na Ukrainie. Reprezentanci tego kraju z racji spadającego poziomu ligi szukają nowych miejsc pracy. Sytuacja, jaka tam powstała, zmusiła go do wyjazdu. Poza tym uważam, że ważnym elementem był fakt, że my zagramy w europejskich pucharach. To też miało znaczenie - komentuje Wojciech Kamiński.