Dejan Borovnjak: Nie zaczęliśmy tego meczu tak, jak byśmy chcieli

Mistrzowie Polski od zwycięstwa rozpoczęli nowy sezon. Udział w wywalczeniu Superpucharu Polski koszykarzy, pierwszego trofeum w bieżących rozgrywkach, miał również powracający do naszego kraju Serb, Dejan Borovnjak.

Stelmet BC pokonał w środowy wieczór Rosę 67:66, zdobywając pierwsze trofeum w sezonie 2015/2016, a więc Tauron Superpuchar Polski. Trzeba jednak przyznać, że mistrzowie Polski musieli mocno się namęczyć, aby odnieść zwycięstwo. Po trzech kwartach przegrywali bowiem sześcioma punktami.

- To był trudny mecz. Nie zaczęliśmy tego spotkania tak, jak byśmy chcieli. Pierwsza połowa była kiepska w naszym wykonaniu, pozwoliliśmy rywalom na zbyt wiele rzutów z otwartych pozycji, zwłaszcza z dystansu - przyznał Dejan Borovnjak. - Sami nie trafialiśmy, stąd nasza słaba skuteczność. Po powrocie z szatni wzmocniliśmy obronę i poprawiliśmy naszą ofensywę - podkreślił.

Kluczowe fragmenty były już jednak popisowe w wykonaniu podopiecznych Saso Filipovskiego. Nie pozwolili oni bowiem gospodarzom na zbyt wiele. - Ostatnie pięć-sześć minut było świetne, zarówno w defensywie, jak i w ataku. Rosa nie potrafiła zdobyć punktu, co dodało nam pewności siebie. Jak przystało na doświadczony zespół, zakończyliśmy decydującą akcję w świetny sposób - zaznaczył Serb. Na nieco ponad sekundę przed końcową syreną "za dwa" trafił bowiem Mateusz Ponitka, MVP spotkania.

Sporo krwi napsuł zielonogórzanom C.J. Harris, który zakończył zawody z identyczną zdobyczą co lider Stelmetu. - Wiedzieliśmy, że jest bardzo dobrym graczem, więc skupiliśmy na nim naszą uwagę, zresztą jak i na pozostałych zawodnikach z Radomia. Kilka razy był jednak nie do zatrzymania, zanotował świetne zawody - skomentował występ Amerykanina Borovnjak.

Borovnjak powrócił do Stelmetu
Borovnjak powrócił do Stelmetu

Ostatecznie to mistrzowie Polski wypadli lepiej w statystykach - trafili 26 na 53 próby z gry (przy 20 na 54 Rosy), mieli również o 10 zbiórek więcej (36:26 w tym elemencie), zanotowali także więcej asyst.

Podkoszowy, który powrócił do Stelmetu po ponad dwóch latach przerwy, nie może zaliczyć środowego starcia do zbyt udanych - przez 14,5 minuty spędzone na parkiecie zdobył cztery punkty. Jak jednak zapewnił, w Zielonej Górze czuje się wyśmienicie. - Znam doskonale sam klub, jak i ludzi w nim pracujących. Mamy wsparcie kibiców, którzy kochają koszykówkę i znają się na niej. Została zbudowana świetna ekipa, która ma się bić o najwyższe cele. Nam nie pozostaje nic innego, jak skupić się na swojej pracy i dawać z siebie maksimum - zakończył.

Rajd Maroka: podsumowanie 3. etapu

Źródło artykułu: