[color=#000000]Ten mecz śmiało można określić mianem horroru, a sam wynik w żaden sposób nie odzwierciedla tego, co działu się w niedzielę na parkiecie w Gdyni. Kibice Asseco nawet w najmniejszym stopniu nie spodziewali się tego, że może dojść do tak emocjonującej końcówki. Ale dziwić to nie może, bo przez trzy kwarty nic nie wskazywało na to, że tak właśnie może się stać.
Gdynianie perfekcyjnie rozpoczęli to spotkanie. Już po kilku pierwszych akcjach, głównie za sprawa nieomylnego Anthony'ego Hickeya, prowadzili 9:0. Goście próbowali ratować sytuację rzutami z dystansu, ale pudłowali na potęgę. W pierwszej kwarcie ich skuteczność oscylowała na mizernym poziomie 17 procent (2/13 z gry). Jedynym zawodnikiem, który wyróżniał się w statystykach, był Josh Parker, ale co z tego, że miał on najwięcej punktów po stronie Polfarmeksu, skoro też grał na mizernej skuteczności?[/color]
Równie mocne otwarcie gospodarze zaliczyli w drugiej kwarcie (8:0). Grali na tyle skutecznie, że już po 14 minutach mieli blisko 20 punktów przewagi nad fatalnie spisującym się Polfarmeksem. Bo jak inaczej skomentować postawę rywali, skoro w 14 minut zdobyli oni zaledwie... 9 punktów, a w całej pierwszej połowie trafili oni zaledwie 5/28 rzutów z gry. Tragedia! Jak w "masło" w szeregi obronne rywali wchodzili zwłaszcza Filip Matczak i Sebastian Kowalczyk.
[color=#000000]Po przerwie do gry ponownie włączył się Hickey, a kiedy przewaga Asseco urosła do 28 punktów, kibice zaczęli oglądać to spotkanie z... wielkim luzem. Bo co mogło się stać? Jak się okazało, czujność kibiców, a przede wszystkim samych koszykarzy Asseco została uśpiona.
W ostatniej kwarcie goście ruszyli do ataku pełną parą, a kibice zaczęli z zaniepokojeniem spoglądać w stronę tablicy wyników. Przewaga zaczęła topnieć w mgnieniu oka, aż w pewnym momencie fani mogli policzyć ją już na palcach jednej ręki. Z 28 punktów zrobiły się zaledwie trzy![/color]
Szkoleniowiec Asseco próbował uspokajać swoich podopiecznych wielokrotnie, ale to nie skutkowało. Niewytłumaczalną wręcz niemoc przełamał Filip Matczak i to właśnie on był cichym bohaterem tego spotkania. Na samym finiszu koszykarze Polfarmeksu zatracili skuteczność, a gdynianie pewnie egzekwowali rzuty wolne. Nie zmienia to jednak faktu, że mecz był naprawdę emocjonujący, a przede wszystkim miał niecodzienny przebieg.
Asseco Gdynia - Polfarmex Kutno 71:62 (19:9, 20:9, 19:19, 13:25)
Asseco: Hickey 17, Matczak 17, Kowalczyk 10, Żołnierewicz 6, Szczotka 6, Parzeński 6, Frasunkiewicz 5, Morozow 4, Kaplanović.
Polfarmex: Parker 22, Zyskowski 15, Fraser 12, Wołoszyn 7, Johnson 6, Jarecki, Grochowski, Malczyk, Gabiński.