Saso Filipovski: Przed nami długa droga

Trener Saso Filipovski nie popada w hurraoptymizm pomimo zwycięstwa Stelmetu nad Śląskiem we Wrocławiu. Słoweniec chwali zaangażowanie i grę w obronie swoich podopiecznych, ale jednocześnie przyznaje: Nie gramy na takim poziomie jakim powinniśmy.

Szkoleniowiec aktualnych mistrzów Polski mógł być zadowolony szczególnie ze stylu w jakim jego podopieczni otworzyli poniedziałkowe starcie ze Śląskiem. Zielonogórzanie po kilku minutach od pierwszego gwizdka prowadzili 20:6, a dziesięć punktów miał już na swoim koncie Mateusz Ponitka.

Choć wydawało się, że Stelmet stale kontroluje wydarzenia na parkiecie, to zwycięstwo zespołu z Winnego Grodu jeszcze na początku czwartej kwarty nie było takie pewne. Śląsk, choć słabszy personalnie, walczył z gośćmi jak równy z równym. Wrocławianie na osiem minut przed końcem pojedynku zniwelowali straty do zaledwie jednego punktu.

- To był dla nas ciężki mecz. Kilka razy osiągaliśmy przewagę, ale pozwoliliśmy Śląskowi wracać do gry. W sumie to zdarzyło się trzykrotnie to, co tak naprawdę nie powinno - przyznawał po końcowym gwizdku Saso Filipovski.

Stelmet nie dopuścił jednak w stolicy Dolnego Śląska do zaciętej i nerwowej końcówki. Trójkolorowi przez blisko cztery minuty ostatniej części gry nie potrafili trafić do kosza. Doświadczeni zielonogórzanie wykorzystali niemoc gospodarzy zdobywając w tym czasie dziesięć punktów z rzędu. Trafienia Vlada Moldoveanu i Dee Bosta z dystansu oraz skuteczne podkoszowe manewry Dejana Borovnjaka zapewniły gościom spokojny triumf.

- Zatrzymaliśmy Śląsk dobrą obroną w ostatniej kwarcie, zagraliśmy mądrze i dzięki temu utrzymywaliśmy swoją przewagę. Moi gracze wykonywali w tym pojedynku swoje zadania. Przede wszystkim dobrze dzielili się piłką i grali zespołowo w ataku o czym świadczy 17 asyst. Jestem również zadowolony z tego jak walczyli o zbiórki. Chciałbym dodać, że bardzo miło było grać w hali Orbita. Zawsze panuje tu świetna atmosfera przez pełne 40 minut meczu. Fajnie jest tu wracać - kontynuował trener Stelmetu.

Słoweniec nie popadał jednak w hurraoptymizm. Zbyt częste przestoje w grze oraz niska skuteczność rzutów z dystansu, która we Wrocławiu plasowała się na poziomie zaledwie 35-procent (7/20) są elementami, które mistrzowie Polski na pewno będą musieli poprawić przed starciem z wielką FC Barceloną w ramach 2. kolejki elitarnej Euroligi.

- Przed nami jednak długa droga. Nie gramy na takim poziomie jakim powinniśmy, ale to zwycięstwo bardzo nas cieszy. Co najważniejsze widać zaangażowanie naszych zawodników zarówno podczas meczów, jak i treningów - dodał na zakończenie Saso Filipovski.

Źródło artykułu: