WP SportoweFakty: Wróćmy jeszcze na chwilę do spotkania z Asseco Gdynia, które nie poszło po waszej myśli. W pewnym momencie przegrywaliście już 32:58, ale później zaczęliście gonić rywali...
Jarosław Krysiewicz: Mam żal do chłopaków, że weszliśmy w ten mecz bez należytej energii. Asseco weszło bardzo energicznie i wypchnęło nas daleko spod kosza. Oddawaliśmy mnóstwo rzutów z siódmego-ósmego metra i często się myliśmy. Później się jednak okazało, że umiemy sobie z tym poradzić i zaczęliśmy grać znacznie lepiej. Wszystko rozpoczęło się od obrony. Żal niewykorzystanej okazji, którą mieliśmy. Nie ma co ukrywać, że my ten mecz powinniśmy wygrać, a nie zrobiliśmy wszystkiego, aby tego dokonać.
Ta strefa w trzeciej kwarcie pokrzyżowała plany gospodarzom.
- To prawda. Coś musieliśmy wymyślić. Przed meczem z Asseco coś ćwiczyliśmy, ale nie chcieliśmy tego pokazać. Okazało się, że jednak musimy to zrobić. Pomogło, ale mimo wszystko, nie udało się odnieść zwycięstwa. W końcówce znów popełniliśmy proste błędy.
0 punktów rezerwowych nie wygląda najlepiej.
- To prawda. Nasi zmiennicy nic nam nie dali. Musieliśmy cały czas mecz grać pierwszą piątką. Mieliśmy dylemat w końcówce, czy grać Fraserem, który nie miał już w ogóle sił, czy jednak postawić na Gabińskiego. Postawiliśmy na Amerykanina. Można było to inaczej rozstrzygnąć, ale z drugiej strony, Fraser "czyścił" nam deskę.
W pierwszej kolejce zdobyliście 57 punktów, teraz tylko 62. Czy jest problem z ofensywą Polfarmexu?
- To jest ciekawe pytanie, bo teoretycznie, mamy strzelców na obwodzie - Wołoszyna, Zyskowskiego, Parkera. Gdzieś to nam wszystko ucieka. Przyjechaliśmy do Gdyni dzień wcześniej, odbyliśmy dwa treningi i wszystko nam wpadało. Może ten fakt nas za bardzo uspokoił? Weszliśmy bez większej energii i dobrego nastawienia. To wszystko jest bardzo płynne.
Mówił pan o projekcie Asseco Gdynia, który bardzo pan wychwalał, podkreślając, że będą w Kutnie trzymane za niego kciuki, ale u was też jest duża kolebka polskich zawodników.
- Tak, to prawda. Mogę nawet powiedzieć, że mieliśmy taki pomysł, aby w naszym składzie znalazło się tylko dwóch Polaków. Chcieliśmy mieć Parkera i Johnsona i poszukać jeszcze dodatkowego gracza krajowego, ale ta sztuka nam się nie udała i zmuszeni byliśmy ściągnąć obcokrajowca.
Jak na razie spisują się gracze krajowi?
- Myślę, że stać ich na więcej. O Wołoszyna jesteśmy spokojni. Nieco boję się o Jarosława Zyskowskiego, który po poprzednim sezonie bardzo ciężko trenował, później był na różnych turniejach. Tego odpoczynku było trochę za mało. W debiucie nieco się spalił, ale w Gdyni było już lepiej. Miał dobre momenty, ale wciąż oczekujemy od niego więcej. Do naszej gry muszą się włączyć Jarecki, Malczyk, Gabiński.
Polfarmex gra o play-offy?
- Prezes klubu nie kryją faktu, że chcą, aby zespół zagrał w play-offach. Wszem i wobec to ogłaszają. My zdajemy sobie z tego sprawę.
Zadanie wydaje się być nieco trudne w tym sezonie.
- Bardzo trudne. Ta liga pokazuje, że jest niezwykle nieobliczalna. Jasno trzeba sobie powiedzieć, że Stelmet jest poza zasięgiem. Pozostałe ekipy są na nieco podobnym poziomie i niespodzianki są możliwe. Każdy może ograć każdego. Trzeba przede wszystkim bronić swojego parkietu. Tam nie możemy popełniać żadnych błędów. Takie zwycięstwo z Asseco byłoby za cztery punkty. Na pewno będzie go brakowało. Będziemy musieli to gdzieś odrobić.
[b]Rozmawiał Karol Wasiek
[/b]
Nie ma co się dziwić że mecz przegraliśmy skoro nasi zamiast grać chodzili się myć :D