NBA: Znakomity start Clippers!

Los Angeles Clippers odnieśli już drugie zwycięstwo w tym sezonie. Podopieczni Doca Riversa pewnie wygrali u siebie z Dallas Mavericks. Pierwszą wygraną w rozgrywkach zanotowali natomiast gracze Atlanty Hawks.

Patryk Kurkowski
Patryk Kurkowski

W dobrej dyspozycji są na starcie zawodnicy z Los Angeles. Clippers na inaugurację wygrali z Sacramento Kings, a teraz poszli za ciosem i okazali się lepsi od Dallas Mavericks. I to wyraźnie. Drużyna z Teskasu nie była w stanie nawiązać równorzędnej walki, w efekcie uległa różnicą aż 16 punktów.

Koszykarze Doca Riversa zdominowali przeciwnika. W szczytowym momencie przewaga gospodarzy wynosiła nawet 28 punktów. Clippers byli znacznie skuteczniejsi i potrafili szybko przejść do ataku i zdobyć cenne punkty. Jedynym mankamentem były rzuty wolne, które gracze z Miasta Aniołów wykonywali przeciętnie.

Mavericks nieźle walczyli w strefie podkoszowej, zwłaszcza pod tablicą atakowaną, ale nie przyniosło to pożądanych rezultatów. Wszystko przez sporo strat i niezbyt szczelną obronę. Poza tym drużyna z Teksasu raziła nieskutecznością z dystansu. Kilku zawodników nie mogło się wstrzelić, w tym również lider Dirk Nowitzki. To nie mogło się skończyć dobrze.

Clippers do wygranej poprowadził nie kto inny jak Blake Griffin. Amerykanin zdobył 26 punktów, trafiając 11 z 17 rzutów z gry, i zebrał 10 piłek. U gości najskuteczniejszy był John Jenkins, autor 17 "oczek", 6 zbiórek i 3 asyst.

W pozostałych konfrontacjach po zwycięstwa sięgali przyjezdni. To oznacza, że drugiej porażki w rozgrywkach doznali gracze Indiany Pacers. Podopieczni Franka Vogela nie zdołali zatrzymać Grizzlies, w szczególności Marca Gasola. Hiszpan nie zawiódł i był liderem swojego zespołu. Zresztą zdobył 20 punktów, zebrał 8 piłek i jeszcze rozdał 3 asysty. W ogóle aż siedmiu koszykarzy Memphis uzbierało przynajmniej 10 "oczek". Decydująca okazała się czwarta kwarta, którą przyjezdni wygrali aż 39:28.

Zimny prysznic na inaugurację otrzymali Hawks. Atlanta uległa bowiem przed własną publicznością Detroit Pistons. Tym razem zespół Mike'a Budenholzera spisał się lepiej i zdołał pokonać New York Knicks. Jastrzębie już w pierwszej połowie przechylili szalę na swoją korzyść. W pierwszej i drugiej kwarcie zagrali bardzo skutecznie i wypracowali sporą przewagę, którą zdołali utrzymać do końca.

Hawks byli niezwykle efektywni. W całym meczu trafili ponad 50 procent rzutów z gry, z czego blisko 42 procent za trzy. Te liczby robią wrażenie. Zwłaszcza na tle gospodarzy, którzy w ataku często pudłowali. Liderami Atlanty byli Jeff Teague i Al Horford. Pierwszy zdobył 23 punkty, drugi dołożył tylko o dwa "oczka" mniej. W nowojorskim teamie najwięcej zgromadził Carmelo Anthony, ale jego skuteczność pozostawiała wiele do życzenia. Lider Knicks trafił zaledwie 10 z 27 rzutów, w tym żadnego z siedmiu z dystansu.

Indiana Pacers - Memphis Grizzlies 103:112 (20:29, 29:21, 26:23, 28:39)
(Hill 20, George 18, Miles 18, Mahinmi 11 - Gasol 20, Udrih 13, Conley 13, Green 12, Randolph 11, Lee 10, Barnes 10)

New York Knicks - Atlanta Hawks 101:112 (20:30, 25:31, 27:23, 29:28)
(Anthony 25, Lopez 18, O'Quinn 10, Porzingis 10 - Teague 23, Horford 21, Korver 15, Schroder 13, Millsap 11, Splitter 10)

Los Angeles Clippers - Dallas Mavericks 104:88 (22:17, 29:26, 34:25, 19:20)
(Griffin 26, Crawford 15, Rivers 14, Redick 12 - Jenkins 17, Nowitzki 16, Barea 12, Harris 12)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×