Na sześć dotychczas rozegranych meczów w TBLK Energa Toruń wygrała zaledwie dwa. Katarzynki fatalnie rozpoczęły sezon, bo od trzech porażek, jednak potem zaczęły łapać dobry rytm. Powiązane to było z przylotem Matee Ajavon po czym torunianki były w stanie wygrać nawet we Wrocławiu. Koszmary z początku sezonu pojawiły się jednak przed tygodniem, kiedy to team z grodu Kopernika przegrał u siebie z Basketem Gdynia.
W obozie Katarzynek zawrzało. Trener Anatolij Bujalski, który na tym stanowisku zastąpił Elmedina Omanicia, musiał gęsto tłumaczyć się włodarzom klubu z tej porażki, a i same zawodniczki nie mogą być pewne miejsca w zespole. Mowa przede wszystkim o kompletnie zawodzącej Sviatlanie Kudrashovej czy grającej w kratkę Kristinie Alikinie.
Opiekun Energi ma swoje argumenty na to, dlaczego początek sezonu nie jest udany. - Mamy ogromne problemy z zespołowym graniem. Przede wszystkim mowa o ataku, gdzie gramy indywidualnie. Dodatkowo dopiero niedawno dołączyła do nas zawodniczka na pozycję numer 3 i przed meczem z Basketem Gdynia odbyła zaledwie jeden trening. Mam nadzieję, że tydzień treningów przed kolejnym meczem pomoże nam znacząco poprawić grę - mówił na ostatniej konferencji prasowej Bujalski.
Jak długo sternicy Energi Toruń będą cierpliwi? Z pewnością bardzo dużo wyjaśni się po kolejnym meczu Katarzynek. Łatwo jednak nie będzie, bowiem do grodu Kopernika zawita rewelacyjny na starcie sezonu zespół Pszczółka AZS UMCS Lublin. Akademiczki mają aktualnie serię pięciu kolejnych wygranych i w Toruniu będą chciały tą serię przedłużyć.
Dla Bujalskiego, jak i całego zespołu, ten mecz będzie bardzo ważny, tym bardziej, że w perspektywie czeka derbowe starcie z Artego Bydgoszcz. Wygrana z Pszczółką może na chwilę uspokoić nerwy w Enerdze, jednak przy ewentualnej porażce kto wie, w jakim składzie personalnym Katarzynki stawią się na kolejne ligowe spotkanie.