Większa agresja dała wygraną UTH Rosie

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski

W sobotni wieczór koszykarze Astorii i rezerw Rosy stoczyli zacięty pojedynek w I lidze. Zacięty, jeśli chodzi o premierową odsłonę oraz całą drugą połowę. Kwartę numer dwa wyraźnie wygrali bowiem goście i to okazał się klucz do zwycięstwa.

Po spotkaniu radości z odniesionej wygranej nie krył szkoleniowiec zespołu z Radomia, Karol Gutkowski. I miał się z czego cieszyć, bowiem jego drużyna zagrała w sporym osłabieniu. Jednak serce zostawione tego dnia na parkiecie, przełożyło się na końcowy wynik. - Mamy bardzo dobry tydzień za sobą. Mimo że mamy duże problemy z kontuzjami i przez to ograniczoną rotację, to ten skład, który wygrał w Bydgoszczy, przygotowywał się do tego meczu bardzo solidnie. Po dwóch słabych grach, i tym samym porażkach, u siebie, chcieliśmy zagrać bardzo ambitnie i agresywnie i skupialiśmy się przede wszystkim na sobie. Jako drużyna zafunkcjonowaliśmy bardzo dobrze. Była ta zakładana agresja, dzięki której nie pozwalaliśmy przeciwnikowi na łatwe rzuty - podsumował spotkanie trener ACK UTH Rosy Radom.

Co oczywiste, w innym tonie wypowiadał się Przemysław Gierszewski. Jego podopiecznym nie udało się odnieść kolejnego zwycięstwa przed własną publicznością. - W naszej grze zabrakło agresywności, szczególnie w ataku, którą miała Rosa. Bardzo uczulałem przed meczem chłopaków, że tak będzie wyglądało to spotkanie. Pierwsza kwarta w sumie remisowa, w drugiej rywale nam odjechali i później ciężko było nam ich dogonić przy ich agresywnej obronie. A jak ma się na swojej hali taką skuteczność z gry jak my i nie trafia się 15 rzutów wolnych, to naprawdę trudno wygrać mecz - powiedział opiekun "Asty". Wtórował mu kapitan bydgoskiej ekipy, Sebastian Laydych. - Rzuty osobiste w naszym wykonaniu wyglądały naprawdę fatalnie.

Podkoszowy Astorii Bydgoszcz, po bardzo dobrym w swoim wykonaniu meczu w Gliwicach, przeciwko Rosie zagrał słabiej, jednak poza Dorianem Szyttenholmem, trudno w bydgoskiej ekipie tak naprawdę wyróżnić kogokolwiek. - Mieliśmy grać agresywnie w obronie, a jak widać z przekroju spotkania, poszło to w drugą stronę. Co prawda wygraliśmy zbiórkę, mieliśmy przewagę fizyczną pod koszem, ale nie wykorzystaliśmy tego. Nie pozostaje mi nic innego, jak pogratulować drużynie z Radomia, bo zagrali bardzo dobre zawody. Nie mieli nic do stracenia, po prostu wyszli i się bili. No a my musimy wziąć się do roboty, jeśli rzeczywiście poważnie myślimy o play-off - powiedział Laydych.

Astoria momentami wyglądała na bezradną, ale nie wynikało to tylko i wyłącznie z jej słabości, ale przede wszystkim z siły rywala. Było to widoczne chociażby w momentach, w których bydgoszczanie zmniejszali przewagę. Na trzy minuty przed końcem trzeciej kwarty prowadzenie radomian wynosiło 6 "oczek". Wtedy trafili oni trójkę, czym podcięli Astorii skrzydła. Podobnie było w czwartej kwarcie. Gospodarze rozpoczęli ją od prowadzenia 7:0, ale rywal nie dał się dogonić, momentalnie odpowiadając punktami. Trudno zatem mówić, że Astoria nie walczyła. - Na pewno moi gracze nie przeszli obok tego meczu. Nie położyliśmy się, nie przegraliśmy jakoś bardzo wysoko. W drugiej połowie była już walka kosz za kosz. Prawda jest taka, że to ta druga kwarta ustawiła całe spotkanie - zakończył Gierszewski.

Komentarze (0)