Drużyna z Łańcuta w poprzedniej kolejce w Warszawie nie zagrała na miarę swoich możliwości. Sokół dopiero w czwartej kwarcie pokazał, iż potrafi być bardzo groźnym zespołem. Podopieczni Dariusza Kaszowskiego musieli jednak drugi raz w tym sezonie przełknąć gorycz porażki.
Już w czwartek ekipa z Podkarpacia może wejść na zwycięską ścieżkę. Kibice Sokoła liczą na przełamanie, jednak Marcin Pławucki otwarcie przyznaje, iż jego drużyna wcale nie potrzebuje rehabilitacji. - Jesteśmy pewni siebie a takie porażki jak ta w Warszawie sprawi, że będziemy jeszcze mocniejsi - przyznaje w rozmowie z naszym portalem.
WP SportoweFakty: Jak z perspektywy czasu ocenisz piątkowy mecz w Warszawie? Czujecie duży żal do siebie po tym pojedynku?
Marcin Pławucki: Jesteśmy źli na siebie, na swoje błędy. Nie szukaliśmy się nawzajem, forsowaliśmy akcję, stąd słaba skuteczność. Każda porażka boli tym bardziej jeśli wiesz o tym, że nie zagrałeś na miarę swoich możliwości.
[b]
Byliście zaskoczeni agresywną obroną Legii od początku spotkania?[/b]
- Obrona Legii nie była dla nas zaskoczeniem, wiedzieliśmy jak grają. Mimo to zagraliśmy od początku ospale i daliśmy im przejąć kontrolę nad meczem.
Wielu kibiców podkreślało, iż był to najsłabszy mecz Sokoła od kilkunastu miesięcy. Zgodzisz się?
- Zagraliśmy dobrze tylko w ostatniej kwarcie. Dziesięć minut to zdecydowanie za mało, aby wygrać mecz z kimkolwiek w tej lidze. A czy to był nasz najsłabszy mecz? Niech kibice bawią się w takie analizy, my wyciągamy wnioski i myślimy już o kolejnym meczu.
W czwartej kwarcie pokazaliście bardzo ciekawy i szybki basket. Czy właśnie ta ostatnia odsłona może być dla was dobrym prognostykiem na przyszłość?
- W czwartej kwarcie przewaga Legii oscylowała w granicach 20 punktów. Nic innego nam nie zostało jak grać szybkie akcje. Wpadło kilka rzutów, Legia się trochę pogubiła. Mogliśmy to wykorzystać lecz w kluczowych momentach zabrakło egzekucji. Ciężko to powiedzieć ale zasłużyli na zwycięstwo. Nam pozostaje czekać na rewanż.
W jakiej formie znajduje się obecnie Sokół Łańcut? Dużo brakuje wam do optymalnej dyspozycji?
- O formie zespołu najlepiej mówią jego wyniki więc to najbliższe mecze ją zweryfikują.
Drużyna z Krosna ma po siedmiu kolejkach komplet punktów. Patrzycie na tabelę, czy na tym etapie rozgrywek ma ona dla was drugorzędne znaczenie?
- Nie martwimy się tym wcale. Za nami dopiero miesiąc rozgrywek, przed nami mnóstwo grania, liga dopiero się rozkręca i czeka nas jeszcze sporo niespodzianek.
Już w czwartek zagracie kolejne spotkanie w tym sezonie. Beniaminek z Katowic, który zajmuje ostatnie miejsce w lidze to chyba idealny rywal na przełamanie?
- Pewnie tak, tyle że my nie potrzebujemy żadnego przełamania. Jesteśmy pewni siebie a takie porażki jak ta w Warszawie sprawi, że będziemy jeszcze mocniejsi.
Rozmawiał Jakub Artych