Kamil Chanas nie był zawodnikiem na którego Emil Rajković mógł liczyć w pojedynku ze Startem Lublin. Doświadczony rzucający spędził co prawda na parkiecie nieco ponad 30 minut, ale jego gra w tym czasie nie zachwyciła. 30-latek zapisał na swoim koncie zaledwie trzy punkty, trafiając tylko jeden z dziewięciu oddanych rzutów z gry, co dało skuteczność na marnym, 11-procentowym poziomie. Reprezentant Śląska miał ponadto dwie zbiórki i jedną asystę, a także dwie straty.
- Bardzo chcieliśmy ten mecz wygrać m.in. po to aby nasz nowy szkoleniowiec miał udany debiut. Trener Rajković wprowadził dużo pozytywnej energii, a my wierzyliśmy w to, że uda się wygrać. Niestety patrzę teraz ile rzutów przestrzeliłem i jest mi wstyd. Mówię to naprawdę poważnie. Nigdy w mojej karierze się tak nie czułem - przyznawał po meczu Chanas.
To nie jest dobry czas dla Śląska Wrocław. 17-krotni mistrzowie Polski przegrali już cztery z rzędu mecze na własnym parkiecie. Trójkolorowi musieli uznać wyższość Stelmetu BC Zielona Góra, Polfarmexu Kutno, Polskiego Cukru Toruń, a teraz także Startu Lublin. Na inaugurację ligowych zmagań ulegli również Siarce Tarnobrzeg.
Tym razem o porażce z lublinianami zadecydowała w głównej mierze trzecia kwarta. W niej dobrze radził sobie szczególnie Jan Grzeliński. Ten znany na Dolnym Śląsku 21-latek zdobył łącznie 18 punktów, dodając do tego 5 zbiórek i 3 asysty. To właśnie po jego trafieniu z dystansu na początku ostatniej części spotkania goście wyszli na 11-punktowe prowadzenie.
Co ciekawe Śląsk nie potrafił wykorzystać i przekuć na triumf aż 17 strat popełnionych przez podopiecznych trenera Pawła Turkiewicza. Wrocławianie bardzo słabo spisywali się jednak w ataku, gdzie zanotowali zaledwie 15-procentową skuteczność zza linii 6,75m. Gospodarze przegrali także rywalizację o zbiórki (34:42).
- To jest Śląsk, musimy się wziąć w garść, wyczyścić głowy i coś zrobić, by nasza gra zaczęła wyglądać. Nasza postawa nie zasługuje na pewno na jakiekolwiek oklaski, ale chciałbym powiedzieć kibicom, którzy przychodzą na mecze, aby się od nas nie odwracali - apelował na zakończenie Kamil Chanas.