W niedzielny wieczór AZS przerwał serię czterech kolejnych zwycięstw Rosy w Tauron Basket Lidze, wygrywając w Radomiu 75:63. - Rywale zagrali bardzo dobrze w obronie, walczyli, starali się, a my przystąpiliśmy do tego meczu z myślą, że będzie łatwo i przyjemnie. Tak nie można jednak podchodzić do spotkania - powiedział na konferencji prasowej Wojciech Kamiński.
- Wydaje mi się, że przegraliśmy ten mecz w naszych głowach jeszcze przed jego rozpoczęciem. Później było nam bardzo ciężko grać na takiej intensywności i takim poziomie, na jakim byśmy chcieli - podkreślił szkoleniowiec gospodarzy.
Wydawało się, że czwarta drużyna dwóch ostatnich sezonów polskiej ekstraklasy jest zdecydowanym faworytem starcia siódmej kolejki. Spotkał ją jednak "zimny prysznic". - To dla nas sroga nauczka, bo po ostatnich występach wszyscy spodziewali się lepszej gry, ale sport kolejny raz pokazał, że do każdego pojedynku trzeba podchodzić z pełnym zaangażowaniem i grać na sto procent. Rozluźnienie i zbyt duża pewność siebie są bardzo zgubne - zaznaczył "Kamyk".
Od pierwszych akcji miejscowi tracili kilka punktów do rywali. Premierową odsłonę przegrali 14:18, natomiast przed zejściem do szatni różnica na korzyść Akademików wynosiła dwa "oczka". - W pierwszej i drugiej kwarcie graliśmy tak samo źle, zarówno w obronie, jak i w ataku. AZS był lepiej dysponowany - przyznał Michał Sokołowski.
Obwodowy spędził na parkiecie 31 minut, w trakcie których zdobył siedem "oczek" (skuteczność 2/7 z gry, w tym 0/3 z dystansu). Ponadto miał cztery zbiórki i dwie asysty. Zdaniem 22-latka, to nie intensywność spotkań z udziałem Rosy była przyczyną niekorzystnego rezultatu. - Zmęczenie nie, bardziej brak koncentracji i brak wykończenia rzutów. Podejmowaliśmy złe decyzje - zwrócił uwagę.