Do zespołu Energi Czarnych Słupsk Justin Jackson trafił z Bisons Loimaa. Zawodnik rozegrał w barwach fińskiego klubu 13 spotkań, w których przeciętnie zdobywał 8,3 punktu i 7,2 zbiórki. Ciekawostką jest fakt, że dużą rolę przy jego transferze do Polski odegrał... Cheikh Mbodj. Obaj reprezentowali uniwersytet Cincinnati.
- Cheikh dużo mi mówił o zespole ze Słupska. W samych superlatywach wypowiadał się na temat organizacji klubu. Dałem mu się namówić. Uwielbiam z nim współpracować. Aczkolwiek nie ukrywam, że sam władze Energi Czarnych przedstawiły mi naprawdę ciekawą i kuszącą ofertę. Nie mogłem odmówić - podkreśla w rozmowie z naszym serwisem Jackson.
Zawodnik do Słupska przychodził z łatką bardzo dobrego obrońcy. Podczas gry na uniwersytecie Jackson został uznany najlepszym defensorem w swojej konferencji.
Swoje umiejętności Amerykanin udowodnił w debiucie - sześciokrotnie blokując rzuty koszalińskich Akademików. Dołożył do tego sześć zbiórek i pięć punktów. Ze swojego występu nie jest jednak zadowolony.
- Stać mnie na dużo więcej. Liczę na to, że w kolejnych meczach będę jeszcze lepszy i kibice będą mieli sporo radości z mojej gry. Zasługują na to. Są wspaniali - zaznacza Jackson, który jednocześnie wysoko ocenia potencjał zespołu.
- Mamy znakomitego rozgrywającego, a to jest podstawa sukcesu. Jerel świetnie kreuje grę i obsługuje podaniami innych kolegów. Jeśli wykorzystamy umiejętności wszystkich zawodników, to możemy zajść naprawdę daleko. Medal? Jest w naszym zasięgu - zapowiada zawodnik Energi Czarnych Słupsk.