W sobotni wieczór koszykarze Trefla Sopot po dramatycznym spotkaniu przegrali na wyjeździe z Asseco Gdynia 64:66. Podopieczni Zorana Marticia na 67 sekund przed końcem meczu po celnym rzucie Atera Majoka prowadzili 64:59 i wydawało się, że dość niespodziewanie sięgną po pierwszą wyjazdową wygraną w tym sezonie.
W ostatniej minucie znów jednak w szeregi Trefla Sopot wróciły stare demony. Najpierw "trójkę" trafił Anthony Hickey, później z kolei Filip Matczak dwoma celnymi rzutami wolnymi doprowadził do wyrównania. Sopocianie mieli pełne 24 sekundy na przeprowadzenie decydującej akcji. Piotr Śmigielski, który rozgrywał znakomite zawody, poślizgnął się i piłka przeszła w posiadanie gdynian.
Po czasie wziętym przez Tane Spaseva gospodarze wprowadzali piłkę do gry na polu ataku. Podanie od Hickey'a powędrowało w ręce Sebastiana Kowalczyka, który równo z końcową syreną był faulowany przez Tyreeka Durena! Polski rzucający już bez obecności pozostałych zawodników egzekwował dwa rzuty wolne. Kowalczykowi ręka nie zadrżała i Asseco sięgnęło po wygraną.
- Byłem faulowany. Duren przeszkodził mi w oddaniu rzutu - przyznał "na gorąco" zawodnik Asseco Gdynia.
Po zakończeniu meczu przedstawiciele Trefla na ręce komisarza zawodów złożyli oficjalny protest. Przyczyna? Kiepski poziom sędziowania, który ich zdaniem wypaczył wynik meczu.
Jak cała sytuacja wyglądała z punktu widzenia formalnego? Zaraz po zakończeniu spotkania Marcin Dutkiewicz, kapitan Trefla Sopot w tym meczu, poinformował komisarza zawodów o fakcie złożenia protestu. Dla uznania protestu za ważny, konieczne było, aby przedstawiciel klubu złożył pisemne potwierdzenie faktu złożenia protestu w postaci oddzielnego pisma na ręce komisarza w ciągu 60 minut od zakończenia meczu.
Protest został złożony i komisarz PLK poinformował o tym fakcie PLK. Klub z Sopotu ma 48 godzin na to, aby przesłać pełną treść protestu wraz z uzasadnieniem. Warunkiem rozpatrzenia wniesionego protestu jest wpłacenie przez wnoszącego kaucji.