Trzy spotkania. Właśnie tyle pauzował Marcin Gortat. Powodem tego było opuchnięte kolano i uraz, którego nabawił się w końcówce meczu przeciwko Orlando Magic. Polak wrócił do gry w sobotę 16 stycznia i od razu spisywał się fantastycznie. 31-latek zapisał na swoim koncie 18 punktów, 11 zbiórek i dwa bloki, trafiając 9 na 14 oddanych rzutów.
Dla Gortata byłby to w pełni udany dzień, gdyby Washington Wizards przedłużyli pasmo sukcesów. Serię Czarodziei przerwali natomiast Boston Celtics. Zrobił to Jae Crowder. Skrzydłowy trafił niespełna cztery sekundy przed końcem spotkania i dał Celtom prowadzenie 119:117.
Trener Randy Wittman nie miał do dyspozycji przerwy na żądanie. John Wall popędził w stronę kosza rywali, przedarł się przez defensywę i miał dogodną pozycję, aby wyrównać stan meczu oraz doprowadzić do dogrywki. Nic udało się. - Powinienem był próbować wsadzać piłkę do kosza - mówił rozgrywający. - Niestety zabrakło mi już na to sił, ponieważ gnałem jak szalony żeby zdążyć oddać rzut.
Wall zapisał na swoim koncie najlepsze w sezonie 36 punktów, siedem zbiórek, 13 asyst i siedem przechwytów! Ale nie przełożyło się na to na wygraną Wizards. Stołeczna drużyna trzeci raz w sezonie musiała uznać wyższość Boston Celtics.
W ich szeregach świetnie spisywał się Isaiah Thomas, który wywalczył 32 oczka, umieszczając w koszu 5 na 7 oddanych prób zza linii 7 metrów i 24 centymetrów. Wszechstronny Crowder dorzucił w sumie 22 punkty, osiem zbiórek i siedem asyst.
Następnym przeciwnikiem stołecznych będzie Indiana Pacers.
Washington Wizards - Boston Celtics 117:119 (31:24, 30:30, 25:29, 31:36)
(Wall 36, Gortat 18, Dudley 15 - Thomas 32, Crowder 22, Sullinger 14)