Nieudany powrót Angel Robinson do Lublina

WP SportoweFakty / Michał Domnik / Koszykówka
WP SportoweFakty / Michał Domnik / Koszykówka

Angel Robinson w poprzednim sezonie była wiodącą postacią Pszczółki AZS UMCS Lublin. W sobotę amerykańska skrzydłowa powróciła do Lublina razem ze swoim nowym pracodawcą. Sam powrót nie okazał się zbytnio udany.

Angel Robinson w trakcie poprzedniego sezonu dołączyła do ekipy Pszczółki AZS UMCS Lublin i niemal z miejsca stała się liderką tego zespołu. W bieżących rozgrywkach z kolei Amerykanka reprezentuje barwy Widzewa Łódź i w sobotę miała okazję zagościć w "swojej" byłej hali.

Powrót nie był jednak zbyt miłym przeżyciem. Jej drużyna przegrała aż 79:56, a i sama zawodniczka nie błyszczała. Robinson na parkiecie spędziła blisko 33 minuty, notując w tym czasie 8 punktów (3/10 z gry), rozdała 4 asysty, zebrała z tablic 3 piłki i popełniła aż 5 strat.

- Statystyki po tym meczu nie kłamią. Popełniłyśmy aż 20 strat, po których rywalki zdobyły aż 18 punktów. Należy dodać, że duża część tych strat była po prostu głupia i nie powinna się przytrafić - komentuje Robinson.

Pomimo, że spotkanie od początku nie układało się po myśli łodzianek, w trzeciej kwarcie Widzew wrócił do gry i doprowadził do remisu. Końcówka jednak w wykonaniu Pszczółki była niesamowita.

- Rywalki niesamowicie się rozkręciły po tym, jak zbliżyłyśmy się. Trafiły jedną trójkę, potem kilka kolejnych i nie byłyśmy w stanie tego zatrzymać. Rywalki zagrały naprawdę dobry mecz - zakończyła.

Łodzianki wygranych potrzebują niczym tlenu w walce o ósemkę i udział w fazie play off. Obecnie mają zaledwie jedną wygraną przewagi nad Akademiczkami z Gorzowa Wielkopolskiego. Teraz podopieczne Piotra Rozwadowskiego mają przerwę spowodowaną Final Six Pucharu Polski, a po niej we własnej hali zmierzą się z Artego Bydgoszcz.

Komentarze (0)