Start Lublin w dołku. Zmiana trenera nie pomogła, zespół nadal przegrywa

Start Lublin nie notuje dobrego sezonu na parkietach Tauron Basket Ligi. Zespół zdołał wygrać zaledwie trzy z osiemnastu rozegranych meczów i zajmuje aktualnie ostatnie miejsce w ligowej tabeli.

Sternicy Startu Lublin z pewnością zupełnie inaczej wyobrażali sobie swój drugi sezon na parkietach TBL. Od samego początku jednak zespół gra poniżej oczekiwań. Na nic zdała się zamiana trenera czy rotacja w składzie. Wyniki nadal są mizerne i zespół legitymuje się najmniejszą liczbą zwycięstw spośród wszystkich.

W miniony weekend Start przegrał w Dąbrowie Górniczej zdobywając zaledwie 49 punktów, co jest najgorszym osiągnięciem w sezonie. - Ten mecz miał dwie części. Jedna to nasza pierwsza połowa, a druga to może nie cała druga połowa, ale sama trzecia kwarta - przekonuje Dusan Radović, szkoleniowiec lublinian.

Radović na swoim stanowisku zastąpił Pawła Turkiewicza w momencie, w którym zespół legitymował się bilansem 3:8 i miał wyprowadzić Start w górę ligowej tabeli. Nic takiego na razie nie ma miejsca, gdyż nowy trener nie zaznał jeszcze smaku zwycięstwa ponosząc siedem kolejnych porażek!

W Dąbrowie Górniczej mógł mieć nadzieję na pierwszy sukces ale tylko po pierwszych dwudziestu minutach gry. Po przerwie gospodarze szybko rozwiali złudne nadzieje Startu. - Do tego momentu graliśmy dobrze w ataku i konsekwentnie w obronie. Wszystko wychodziło dokładnie tak, jak sobie założyliśmy w szatni. Dzięki temu prowadziliśmy do przerwy - ocenia Radović.

Po przerwie na parkiet powrócił inny zespół, który nie tylko w defensywie w żaden sposób nie potrafił zatrzymać MKS-u, ale i w ofensywie nie potrafił dąbrowianom wyrządzić żadnej krzywdy. - Wyszliśmy na trzecią kwartę i nie wiem co się stało. Przegraliśmy w niej 27:8. Nie było koncentracji, nie było walki. Po prostu zawodnicy z Dąbrowy Górniczej w tym czasie dużo biegali, zagrali dobrze w obronie i z tego urodził się dla nas duży problem - dodaje.

Jak sam przyznaje cały czas szukano zmian w taktyce, które mogłyby odwrócić losy meczu, jednak ostatecznie trzeba było przełknąć gorycz porażki. Problemem była przede wszystkim skuteczność, która zatrzymała się na poziomie 29 procent. Marko Popović wykorzystał 1 z 11 rzutów z gry, Jan Grzeliński 1 z 8, natomiast Grzegorz Małecki 1 z 7. Na dodatek defensywa Startu nie potrafiła w żaden sposób znaleźć sposoby na zatrzymanie środkowych MKS-u.

- Szukaliśmy czegoś w ataku, ale nie wychodziło. Trzech moich podopiecznych bardzo słabo rzucało. Z 26 oddanych rzutów trafili zaledwie trzy razy. Dodatkowo pod koszem ogromne problemy sprawiał nam Eric Williams, który grał po prostu ekstra - zakończył Radović.

Źródło artykułu: