Ktoś powie, że to tylko druga liga, ale statystyki nie kłamią. Podkoszowy KKS Tura Basket Bielsk Podlaski zdobywa średnio ponad 25 punktów, zbiera prawie 10 piłek, co przekłada się na eval wynoszący 22,8. Nie idzie to jednak w parze z wynikami zespołu. - Mamy młody skład i mam nadzieję, że wygrane przyjdą z czasem - mówi sam zainteresowany.
WP SportoweFakty: Rozgrywki 2015/16 są dla Łukasza Kuczyńskiego najlepszym sezonem w karierze?
Łukasz Kuczyński: Obecny sezon, jak do tej pory, jak najbardziej mogę zaliczyć do udanych. Szkoda tylko, że moje wyniki nie zawsze do końca przekładają się na zwycięstwo całej drużyny, a to jest przecież najważniejsze. Mamy młody skład i mam nadzieję, że wygrane przyjdą z czasem.
W czym leży problem twojego zespołu? Grasz fenomenalnie, wspólnie z Arkiem Zabielskim, ale nie przekłada się to na wyniki zespołu.
- Jak już wcześniej wspomniałem mamy bardzo dużo młodych chłopaków w zespole, którzy dopiero uczą się dorosłego basketu. Staramy się z Arkiem przekazać im jak najwięcej cennych informacji, aby starali się grać skuteczniej, a wtedy zwycięstwa przyjdą same.
Dołączył do zespołu Patryk Bajtus, więc może teraz wasza sytuacja się poprawi? Bo jak na drugoligowe warunki wyglądacie solidnie pod koszem.
- Patryk jest z nami od niedawna, ale już widać, że będzie bardzo przydatnym wzmocnieniem, w szczególności w walce o zbiórki. W sytuacji, w której obecnie jesteśmy w tabeli, musimy wygrać kilka meczów, aby załapać się do pierwszej ósemki i dalej móc walczyć w play-offach. Mam nadzieję, że uda nam się to zrealizować.
W Bielsku Podlaskim występujesz niemal całą karierę. Co stało się, że na jeden sezon 2009/10 przeniosłeś się jednak do Bydgoszczy?
- Nie da się ukryć, że z Bielskiem Podlaskim jestem bardzo związany. Jednak wyjeżdżając do Bydgoszczy, chciałem spróbować czegoś nowego, zobaczyć jak wygląda "świat koszykarski" w innym regionie Polski. Nie żałuję swojej decyzji, był to naprawdę super rok, w którym poznałem wielu wspaniałych ludzi, ale również zdobyłem nowe umiejętności.
"Kucza wróć" - wiesz, że to stwierdzenie, które często jeszcze przewija się wśród bydgoskich kibiców?
- Bardzo miło mi to słyszeć! Grając w Astorii, zawsze mogliśmy liczyć na świetnych kibiców, którzy byli 6 zawodnikiem na boisku. Było to coś pięknego, bo ci ludzie wkładali całe serce w to, co robili. Są to naprawdę pozytywne osoby, których nie zapomnę do końca życia, a moje wspomnienia zawsze wywołują uśmiech na twarzy. Z tego miejsca wszystkich serdecznie pozdrawiam!
W Bydgoszczy po tobie występowało wielu dobrych podkoszowych - Wojtek Fraś, Marcin Kowalewski, ale to chyba ciebie z powrotem - gdyby była taka możliwość - chciałaby większość kibiców Astorii. Jak myślisz, dlaczego?
- Występując na parkiecie, zawsze starałem się dać z siebie wszystko. Domyślam się, że dało się to zauważyć. Należę do walczaków i może właśnie tym zyskałem sobie przychylność ludzi z koszykarskiego środowiska. A co do mojego powrotu do Astorii, to takie pytanie należałoby zadać właśnie bezpośrednio do kibiców.
Jak wspominasz tamten sezon w Bydgoszczy? I pod kątem sportowym, i osobistym.
- Sezon spędzony w Bydgoszczy wspominam bardzo dobrze. Pod względem sportowym, dzięki naprawdę ciężkiej pracy, udało nam się zrealizować cel, jakim był awans do I ligi. Mieliśmy naprawdę fajny zespół, rozumieliśmy się bez słów, a efekty przyszły same. Było to dla mnie niesamowite przeżycie, które na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Tam również poznałem wielu wspaniałych ludzi. Trudno by wymieniać, ale to właśnie dzięki tym osobom ten rok spędzony w Astorii był naprawdę wyjątkowy. Do dziś z wieloma osobami utrzymuję kontakt, z czego jestem bardzo zadowolony. Po zakończonym sezonie w II-ligowym KKS TUR Bielsk Podlaski mam w planach odwiedzić Bydgoszcz i na miejscu, ze znajomymi, powspominać ten fantastyczny okres pobytu w tym mieście.
Co zadecydowało o tym, że po wywalczeniu awansu do I ligi jednak nie zostałeś w Astorii?
- Niestety tak się zdarzyło, że pod koniec sezonu w Bydgoszczy, doznałem kontuzji, która wykluczała mnie z gry na parę miesięcy. To głównie przez to nie zostałem w Bydgoszczy. Wróciłem do siebie na Podlasie i wtedy już inaczej potoczyły się moje sprawy.
Z przekroju ostatnich lat, śmiało można powiedzieć, że jesteś chyba jednym z najlepszych podkoszowych w lidze, jeśli nie najlepszym. Nie myślałeś, aby spróbować swoich sił w I lidze?
- Gra w I lidze na pewno byłaby fajną przygodą i chciałbym spróbować swoich sił na tym szczeblu rozgrywek. Jednak nie było do tej pory jakichś konkretnych ofert i rozmów na ten temat. Ale kto wie, może w niedługim czasie uda nam się awansować do I ligi z klubem, w którym obecnie występuję.
Rozmawiał Dawid Siemieniecki