Szczecinianie fatalnie rozpoczęli sobotnie zawody. W pewnym momencie Trefl miał już nawet 11 punktów przewagi (17:6). Goście kiepsko wyglądali na tle drużyny, która jest praktycznie na samym końcu ligowej tabeli.
- Pierwsza połowa była fatalna w naszym wykonaniu. To już nie pierwszy raz w naszym wykonaniu. W poprzednim meczu w Koszalinie było podobnie - zauważa Michał Nowakowski, podkoszowy King Wilków Morskich.
Kluczowa dla losów całego spotkania była druga połowa, a dokładniej końcówka, w której więcej zimnej krwi i opanowania zachowali podopieczni Marka Łukomskiego. Ważną rolę odegrał Nowakowski, który zanotował kilka kluczowych zbiórek, a także celnie egzekwował rzuty wolne.
- Cieszę się z faktu, że w najważniejszych momentach pomogłem drużynie. Uważam, że te zbiórki w końcówce były kluczowe - przyznaje Nowakowski, który w całym meczu zdobył siedem punktów i miał pięć zebranych piłek.
Ekipa ze Szczecina z bilansem 10:11 zajmuje dziewiąte miejsce w ligowej tabeli. W następną sobotę na własnym parkiecie zagra z Polfarmexem Kutno.
- Uciekły nam ostatnio punkty, więc teraz musieliśmy wygrać w Sopocie, by cały czas być w kontakcie z pierwszą "ósemką" - tłumaczy Nowakowski.
Zobacz video: Bibrzycka kończy karierę, a następczyń brak. "Nie mamy talentów"
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.