Arkadiusz Kobus: Nie żałuję mojego wyboru. To była jedyna słuszna droga

29-letni Arkadiusz Kobus doskonale znany jest kibicom, zwłaszcza I-ligowej koszykówki. Z obecnym skrzydłowym Księżaka Łowicz porozmawialiśmy między innymi o Legii Warszawa.

Ostatnie miesiące z pewnością nie rozpieszczają Arkadiusza Kobusa. "Kobi" zarówno w życiu prywatnym jak i sportowym zmagał się z wieloma przeciwnościami. Obecnie skrzydłowy jest zawodnikiem zaledwie II-ligowego Księżaka Łowicz. Dlaczego? Po przygodzie z Polpharmą Starogard Gdański, 29-letni zawodnik schował w kieszeń swoją koszykarską ambicję i zrobił wszystko, aby być blisko do rodziny. Zapraszamy do lektury z byłym zawodnikiem Legii Warszawa.

WP SportoweFakty: Co u ciebie słychać? Na palcach jednej ręki można policzyć wywiady, których udzieliłeś w ostatnich miesiącach. Odpowiada ci mniejszy szum medialny wokół twojej osoby?

Arkadiusz Kobus: Kiedy grałem w Legii znajomi śmiali się, że czasem jest mnie tak dużo w mediach, że boją się otwierać lodówkę, bo mógłbym stamtąd wyskoczyć. Teraz udzielam znacznie mniej wywiadów. Jest to oczywiste, gdyż 2 liga jest znacznie mniej medialna niż 1 liga czy Ekstraklasa.

Występujesz obecnie w zespole z Łowicza, który jest liderem 2 ligi grupy B. Rozumiem, iż nadrzędnym celem jest awans Księżaka na zaplecze TBL?

- Księżak Łowicz już od paru lat ociera się o awans, lecz do tej pory nie udało się wprowadzić drużyny do pierwszej ligi. W tym sezonie to się musi zmienić, przyszedłem tu w jednym konkretnym celu, aby zrobić upragniony awans.

Arkadiusz Kobus był w przeszłości mocnym punktem Legii Warszawa
Arkadiusz Kobus był w przeszłości mocnym punktem Legii Warszawa

A z perspektywy czasu nie żałujesz trochę przenosin do II ligi? Obaj wiemy, że miałeś bardzo dużo ofert z wyższej ligi.

- W moim życiu wiele się zmieniło. Przeważnie było tak, że to moja rodzina musiała dostosowywać się do mojej pasji jaką jest koszykówka. Teraz to się zmieniło, musiałem schować swoje osobiste ambicje do kieszeni i przenieść się do drugiej ligi. Moi najbliżsi potrzebują mnie w tym momencie najbardziej, a granie dla Księżaka Łowicz było jedyną opcją dla mnie. Nie żałuję, bo to nie był wybór, to była jedyna słuszna droga.

A śledzisz uważnie rozgrywki TBL oraz I ligi?

- Oczywiście, śledzę zarówno pierwszą ligę jak i ekstraklasę. W tym roku udało mi się nawet obejrzeć parę meczów na żywo. Między innymi spotkanie Legii Warszawa i dwa mecze Polfarmexu Kutno.

[b]

Co prawda na początku rozgrywek występowałeś w Polpharmie Starogard Gdański, jednak chciałbym z tobą porozmawiać o Legii Warszawa. Dalej czujesz duży sentyment do tego klubu?[/b]

- Wszystko w końcu sprowadza się do Legii. Nawet jeśli już nigdy miałbym nie zagrać w Legii, to zawsze będę to dobrze wspominał. Sentyment będzie zawsze, a może jeszcze kiedyś uda mi się zagrać z L-ką na piersi.

Co się dzieje z tym zespołem? Siedem porażek na pewno nie przystoi drużynie, która chce walczyć o awans do TBL.

- Na pewno oczekiwania wobec Legii były większe, ale nie skreślałbym jeszcze szans na awans. W zeszłym sezonie też mieliśmy dużo porażek, a w play-off byliśmy o jeden rzut Żurawskiego od finału. Czas pokaże.

W stolicy nastąpiła zmiana na stanowisku pierwszego trenera. Stery w Legii ponownie objął Piotr Bakun, którego znasz bardzo dobrze. Uważasz, że to dobra decyzja włodarzy Legii?

- Myślę, że to była jedyna słuszna decyzja. Mimo, że trenera Spychałę bardzo cenię, to coś było nie tak z zespołem. Teraz stery przejął Piotr Bakun i życzę mu jak najlepiej. Jeśli ktoś miałby wprowadzić ten element, którego Legii brakowało to myślę, że to właśnie on.

Na koniec naszej rozmowy zadam ci trudne pytanie - wyobrażasz sobie taki scenariusz, iż za kilka miesięcy Arkadiusz Kobus, w hali przy Obrońców Tobruku, w trykocie Legii Warszawa wysłuchuje przed meczem pieśń Czesława Niemiena "Sen o Warszawie"?

- Na razie skupiam się na tym, żeby awansować z Księżakiem do pierwszej ligi i jeśli to się uda, na pewno będę brał pod uwagę, aby tam zostać. Ostatnio byłem z żoną na meczu Legia Warszawa-Miasto Szkła Krosno i słysząc "Sen o Warszawie" oboje mieliśmy ciarki na plecach. To było niesamowite przeżycie, chociaż dziwnie się czułem siedząc na trybunach. Wracając jednak do pytania, to tak, wyobrażam sobie ale wiele czynników musiałoby się na to złożyć. Na razie jestem zawodnikiem Księżaka Łowicz i staram się nie wybiegać myślami dalej niż play-offy 2 ligi.

Rozmawiał Jakub Artych

Komentarze (0)