Karol Szpyrka ma uznaną markę na I-ligowych parkietach. W poprzednim sezonie z powodzeniem występował w Sokole Łańcut, który zagrał nawet w finale na zapleczu TBL. Z powodu kontuzji jednak, "Szpyra" w najważniejszych meczach sezonu nie mógł pomóc swoim kolegom.
Teraz 28-letni rozgrywający wróci na Podkarpacie w trykocie GKS-u Tychy. Przypomnijmy, iż ekipa ze Śląska w ostatniej kolejce pokonała Spójnię Stargard (92:75), grając znakomity basket przede wszystkim w trzeciej kwarcie. Zapraszamy do lektury.
WP SportoweFakty: Czuliście sportową złość po meczu w Pruszkowie?
Karol Szpyrka: Była złość jak po każdej przegranej. Tym bardziej, że oddaliśmy wygrany mecz. Szkoda.
[b]
Porażka ze Zniczem Basket znacznie oddaliła was od trzeciego miejsca w lidze. Będzie spędzało to wam sen z powiek?[/b]
- Nie. Sezon jeszcze trwa, więc zobaczymy co się wydarzy w kolejnych spotkaniach. My musimy skupić się tylko i wyłącznie na sobie.
Skupmy się już na ostatnim meczu ze Spójnią Stargard. W podświadomości nie zlekceważyliście trochę rywali? Ekipa z Pomorza Zachodniego spisuje się ostatnio bardzo słabo.
- Nie było mowy o lekceważeniu Spójni. Tym bardziej, że nasza gra w ostatnim okresie nie wyglądała za dobrze. Przygotowani byliśmy na bardzo ciężki mecz.
Zrealizowaliśmy założenia, które ćwiczyliśmy w tygodniu i dało nam to zwycięstwo. Odblokowaliśmy się też w ataku, bo w ostatnich dwóch meczach nasz atak szwankował.
Zauważyłem, iż w kilku spotkaniach w tym sezonie, w trzeciej kwarcie gracie bardzo dobry basket. Potrafisz to wytłumaczyć?
- Nie wiem czym jest to spowodowane. Osobiście chciałbym grać przez cztery kwarty bardzo dobry basket. Najważniejsze jest zwycięstwo, wtedy styl jest drugorzędny.
I liga ponownie mocno przyśpiesza. Jesteście dobrze przygotowani kondycyjnie, aby rozegrać trzy mecze w przeciągu tygodnia?
- Jesteśmy przygotowani, aby budować nową serię zwycięstw. Wierzę w to.
W środę rywalem GKS-u będzie dobrze ci znany Sokół Łańcut. Powrócą miłe wspomnienia?
- Oczywiście. Ubiegły sezon w wykonaniu Łańcuta był naprawdę dobry. Zawsze panuje tam fajna rodzinna atmosfera. Z miłą chęcią wejdę tam do szatni, przywitać się i przybić pionę z chłopakami i trenerem Kaszowskim. Poznałem tam sympatycznych ludzi związanych z klubem. Kibice zawsze okazywali wsparcie drużynie. Do momentu kontuzji grałem tam świetny sezon, bardzo bolało mnie, że nie mogłem go dokończyć i długo mnie to męczyło. Ominęła mnie gra o trzeci awans na rodzinnym Podkarpaciu. Szkoda.
Na pewno dobrze znasz chłopaków z Łańcuta. Będzie to twoim dużym atutem?
- Są to sami zaje**** goście. W tamtym sezonie w Łańcucie nie przegrałem meczu, oby ta passa trwała. Wiemy, że nie będzie lekko, ale jedziemy po zwycięstwo.
Rozmawiał Jakub Artych