Podopieczni Saso Filipovskiego środowe spotkanie rozpoczęli z "wysokiego C". Po kilku minutach zielonogórzanie dość niespodziewanie prowadzili 19:7. Gospodarze swoją postawą zaskoczyli faworyzowany Uniks Kazań, który nie do końca umiał znaleźć receptę na agresywną grę Stelmetu BC.
- Uważam, że w pierwszej kwarcie wszystko szło po naszej myśli. Świetnie graliśmy w obronie, a na dodatek trafiliśmy praktycznie każdy rzut. To nas napędzało - mówi Vlad-Sorin Moldoveanu, rumuński podkoszowy Stelmetu BC Zielona Góra.
Z każdą kolejną minutą do głosu zaczęli dochodzić jednak podopieczni Jewgienija Paszutina, którzy już do przerwy odrobili większość strat. Świetnie prezentował się Quino Colom, który po dwóch kwartach miał na swoim koncie 10 punktów.
- Nie wolno zapominać o tym, że graliśmy ze świetną drużyną, która jest faworytem tej rywalizacji. Przez większą część meczu pokazaliśmy dobrą koszykówkę. Chcieliśmy wygrać, ale niestety się nie udało. Przed nami drugie spotkanie - dodaje Rumun.
Przed meczem rewanżowym Stelmet BC ma cztery punkty straty do faworyzowanego Uniksu. Czy taki wynik skazuje na pożarcie zielonogórzan w Kazaniu?
- Uważam, że nasze szanse są takie same, jak przed pierwszym spotkaniem. Cztery punkty to straty to nie jest zły wynik. Wiadomo, że faworytem jest Uniks, ale jeśli pokażemy taką samą koszykówkę, jak w środę, to mamy szansę powalczyć. Na pewno damy z siebie wszystko. Nie mamy nic do stracenia - zauważa Moldoveanu.
Zobacz wideo: Mateusz Ponitka: Pokazaliśmy europejski basket
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.