Przed spotkaniem z Rosą Radom sporo mówiło się o tym, że Asseco Gdynia jest w dołku i oddala się od gry w play-offach. Podopieczni Tane Spaseva w styczniu wygrali dwa z pięciu meczów i ich notowania nieco spadły.
W lutym doszło co prawda zwycięstwo ze Startem Lublin, ale później gdynianie na własnym parkiecie musieli uznać wyższość z Anwilem Włocławek.
Zdecydowanym faworytem poniedziałkowego spotkania byli radomianie, ale gdynianie chcieli udowodnić, że ostatnie niepowodzenia były tylko wypadkiem przy pracy. Gracze Spaseva ostro wzięli się do pracy i postawili trudne warunki gospodarzom.
W połowie drugiej kwarty goście wyszli nawet na dziewięciopunktowe prowadzenie, po tym jak zdobyli 13 oczek bez odpowiedzi! To były znakomite momenty gdyńskiego zespołu.
- Wszystko wyglądało znakomicie do przerwy. 13 asyst, dzielenie się piłką, wiele otwartych pozycji. Nasza gra mogła się podobać - cieszy się Sebastian Kowalczyk, zawodnik Asseco Gdynia.
Po przerwie do głosu powoli zaczęli dochodzić radomianie, którzy odzyskiwali swój rytm. Podopieczni Wojciecha Kamińskiego stopniowo zmniejszali przewagę, by w czwartej kwarcie przypieczętować wygraną. Mimo wszystko gra gdynian może rokuje optymistycznie przed kolejnymi trudnymi spotkaniami.
Co takiego zmieniło się w przygotowaniach do tego meczu, że gdyński zespół zaprezentował się tak dobrze?
- Mieliśmy dużo czasu, żeby się przygotować na to spotkanie, i pod względem fizycznym, jak i taktycznym. Było zaangażowanie w obronie, i jak już wcześniej wspomniałem, dzielenie się piłką w ataku - dodaje Kowalczyk.
Przed Asseco Gdynia trzy trudne wyjazdowe spotkania. Gracze Spaseva zagrają z MKS-em, PGE Turowem i AZS-em Koszalin.