Długo w spotkanie z Treflem Sopot wchodzili koszykarze Michała Sikory. W pierwszych fragmentach meczu to goście znad morza spisywali się znacznie lepiej i byli stroną dominującą.
- Słabo weszliśmy w mecz. Nie ma co ukrywać. Przespaliśmy tę pierwszą kwartę. Brakowało tego charakteru, który pokazaliśmy w starciu z Siarką Tarnobrzeg - podkreśla Marcin Salamonik, podkoszowy Startu Lublin.
Gracze Sikory zaczęli się jednak rozkręcać i już w czwartej kwarcie objęli prowadzenie. Start Lublin miał wszystkie karty w swoich rękach w starciu z Treflem Sopot, ale ostatecznie zszedł z parkietu jako pokonany.
Jeszcze na 19 sekund przed zakończeniem spotkania gospodarze prowadzili 69:65 i wszystko wskazywało na to, że odniosą piąte zwycięstwo w Tauron Basket Lidze.
Wtedy jednak do pracy wzięli się koszykarze Trefla Sopot. Rzut z dystansu trafił Josip Bilinovac, a po chwili rozgrywający znakomite zawody, Anthony Ireland, wymusił stratę Jana Grzelińskiego. Amerykanin dopełnił dzieła i równo z syreną trafił z półdystansu, dając Treflowi pierwszą wygraną na wyjeździe w sezonie.
- Prawda jest taka, że dopiero w ostatniej kwarcie zaczęliśmy grać swoją koszykówkę. Udało się wyjść na prowadzenie i wszystko wskazywało na to, że dociągniemy do samego końca. Trefl końcówkę rozegrał jednak po mistrzowsku. Zdobyli pięć punktów w 15 sekund - przyznaje gracz Startu.
- To kolejny mecz, który przegrywamy w samej końcówce. Szkoda, że tak się stało. Nie ma co ukrywać, że ten sezon jest lekko pechowy - tłumaczy zawodnik.