Piątkowe spotkanie w Toruniu dostarczyło ogromnych emocji. Dopiero ostatni rzut Danny'ego Gibsona rozstrzygnął losy meczu. Twarde Pierniki wygrały 72:71 i ponownie wskoczyły na drugą lokatę w Tauron Basket Lidze.
Kutnianie mogą żałować, że z Torunia wyjechali bez niczego. Na ponad dwie minuty przed końcem goście, po szaleńczej pogoni za Polskim Cukrem, wyszli na czteropunktowe prowadzenie. W końcówce więcej sprytu zachowali gospodarze.
- Zabrakło naprawdę niewiele do zwycięstwa. Prawda jest taka, że gdyby nie jedna akcja w końcówce, to ten wynik mógłby wyglądać zupełnie inaczej. Z punktu widzenia mentalnego możemy przypisywać sobie zwycięstwo - szczerze przyznaje Michał Gabiński, podkoszowy Polfarmexu, który bardzo udanie zastępuje Kevina Johnsona.
Wielu ludzie skreśliło zespół z Kutna po tym jak urazu nabawił się amerykański podkoszowy, który był motorem napędowym Polfarmexu. Te głosy dotarły także do samych podopiecznych Jarosława Krysiewicza, którzy za wszelką ceną chcą udowodnić, że stać ich na walkę z czołówką Tauron Basket Ligi.
- Z zewnątrz dochodziły do nas sygnały, że ludzie skreślili już Polfarmex, po tym jak kontuzji nabawił się Kevin Johnson i wypadł on ze składu. Tymczasem my polskim składem pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie grać punkt za punkt z zespołem, który jest w czołówce Tauron Basket Ligi - uważa Gabiński.
Kutnianie, którzy w tej chwili z bilansem 17:11 zajmują szóste miejsce w tabeli, bronią się przed atakami King Wilków Morskich Szczecin. Gracze Marka Łukomskiego znajdują się ostatnio w rewelacyjnej formie i są jednym z kandydatów do sprawienia niespodzianki w play-offach.