NBA: Warriors zdeklasowali Rockets i wygrali serię!

WP SportoweFakty / JOHN G. MABANGLO / Na zdjęciu: Steve Kerr i zespół Golden State Warriors
WP SportoweFakty / JOHN G. MABANGLO / Na zdjęciu: Steve Kerr i zespół Golden State Warriors

Koszykarze Golden State Warriors wygrali już po raz czwarty z Houston Rockets i awansowali do kolejnej rundy play-off. Więcej emocji było w dwóch pozostałych spotkaniach, w których po zwycięstwa sięgnęli przyjezdni.

Obrońcom tytułu bez kontuzjowanego Stephena Curry'ego poszło łatwiej niż zapewne się spodziewano. Zespół Steve'a Kerra nie dał najmniejszych szans swojemu rywalowi, już do przerwy zapewniając sobie triumf. Warriors na tym nie poprzestali i po wznowieniu gry wciąż prezentowali się lepiej od ekipy z Houston.

Rakiety zagrały koszmarnie w ofensywie. Drużyna z Teksasu nie miała zbyt wielu opcji w ataku. Tradycyjnie niezwykle aktywny i skuteczny był James Harden, który zdobył 35 punktów, 6 zbiórek, 6 asyst i 2 przechwyty. Tyle że w pojedynkę przeciwko takiemu przeciwnikowi nie miał szans. A wsparcie było niewielkie.

Mistrzowie NBA oddali o 10 rzutów mniej, ale ich efektywność była lepsza o ponad 20 procent. Nie do zatrzymania był Klay Thompson, który pod nieobecność Curry'ego wypadł znakomicie. 26-letni koszykarz uzbierał 27 punktów, trafiając aż 10 z 14 rzutów z gry. Do tego dobrze zagrali Draymond Green, Shaun Livingston czy rezerwowy Brandon Rush.

Za to bez swoich liderów - kontuzjowanych Chrisa Paula i Blake'a Griffina - nie poradzili sobie Clippers. Zespół z Miasta Aniołów z animuszem rozpoczął walkę w play-off, wygrywając dwa pierwsze mecze w świetnym stylu. Sęk w tym, że w kolejnych było już znacznie gorzej, a teraz - po raz trzeci - triumfowali Trail Blazers. To właśnie gracze z Portland są teraz o krok od awansu do kolejnej rundy.

Zawodnicy Terry'ego Stotsa świetnie spisali się w drugiej połowie spotkania. Udało im się wówczas poprawić w ofensywie i szybko odrobić straty. W czwartej kwarcie goście poszli za ciosem i trafiali raz po raz, na co odpowiedzieli nie zdołali znaleźć gracze Doca Riversa, którym doskwierała nieobecność najlepszych strzelców.

Pod ich nieobecność najskuteczniejszy był JJ Redick, który zdobył 19 punktów. W ogóle aż sześciu zawodników miało dwucyfrowy dorobek, ale to nie wystarczyło, aby pokonać Trail Blazers. U nich również sześciu koszykarzy mogło się pochwalić takim osiągnięciem, tyle że aż dwóch zdobyło ponad 20 punktów. To Damian Lillard (22) i CJ McCollum (27).

To nie w dwóch wspomnianych starciach było najciekawiej. Emocje sięgnęły zenitu w Miami. Po znakomitym początku serii wydawało się, że Żar szybko i łatwo rozprawi się z przeciwnikiem. Ale tak się nie stało. Hornets podnieśli się na własnym parkiecie, a teraz - już na terenie rywala - rzutem na taśmę objęli prowadzenie w serii.

Bohaterem został Courtney Lee. 30-letni zawodnik generalnie spisywał się raczej słabo, ale w decydującym fragmencie zadał cios, po którym gospodarze nie zdołali się już podnieść. Dokładnie 25 sekund przed ostatnią syreną trafił za trzy, a później jeszcze zablokował Dwyane'a Wade'a.

Najlepszym strzelcem zwycięskiej ekipy był Marvin Williams, który zdobył 17 punktów. Tym razem nie popisał się Kemba Walker, pudłując aż 14 z 18 rzutów z gry. W zespole Heat najlepiej wypadł Wade (25 punktów), ale nie zdołał on odwrócić losów tego starcia.

Miami Heat - Charlotte Hornets 88:90 (25:28, 22:21, 24:16, 17:25)
(Wade 25, Deng 16, Johnson 13, Whiteside 11, Dragić 10 - Williams 17, Jefferson 14, Walkere 14, Lin 11)

Stan rywalizacji: 3-2 dla Hornets

Los Angeles Clippers - Portland Trail Blazers 98:108 (18:18, 32:27, 21:26, 27:37)
(Redick 19, Crawford 17, Green 17, Jordan 16, Rivers 13, Aldrich 11 - McCollum 27, Lillard 22, Harkless 19, Crabbe 11, Henderson 10, Plumlee 10)

Stan rywalizacji: 3-2 dla Trail Blazers

Golden State Warriors - Houston Rockets 114:81 (37:20, 22:17, 30:22, 25:22)
(Thompson 27, Livingston 16, Green 15, Rush 15 - Harden 35, Beasley 11)

Stan rywalizacji: 4-1 dla Warriors

ZOBACZ WIDEO Igrzyska za 100 dni. Ilu Biało-Czerwonych w Rio?

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: