[b]
WP SportoweFakty: Lekko, łatwo i przyjemnie - tak wyglądał pierwszy mecz Anwilu Włocławek w fazie play-off Tauron Basket Ligi.[/b]
Kamil Łączyński: To dobrze, że tak wyglądało, ale na boisku już tak nie było. Cieszymy się z tego zwycięstwa i z faktu, że przybliżyliśmy się do półfinału. Ale to jest tylko jeden mecz i jesteśmy przekonani, że rywale w niedzielę wyjdą bardzo agresywnie nastawieni. Przeanalizują piątkowe spotkanie. Oby jak najmniej wniosków wyciągnęli.
Nie ma co ukrywać, że świetną robotę wykonaliście w obronie. Zatrzymaliście najlepszą ofensywę w TBL na 54 punktach!
- Goście zagrali na fatalnej skuteczności. Drużyna, która bazuje na rzucie z dystansu, nie mogła nić trafić. Duża w tym nasza zasługa, bo cały czas rotujemy w obronie. Dużo zmieniamy i tym samym utrudniamy życie rywalom, aczkolwiek w niedzielę wszystko może się zmienić. Musimy wyjść z dużą wolą walki.
ZOBACZ WIDEO Czas na finał TBL. Powtórka sprzed roku (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
W tym sezonie już trzy razy pokonaliście King Wilki. Macie patent na zespół ze Szczecina?
- Może wyniki na to wskazują, ale warto powiedzieć o tym, że jest to drużyna, w której jest wielu utalentowanych zawodników. Chociażby Russell Robinson, który zdobył mistrzostwo ze Stelmetem BC. Do tego Leończyk, Kikowski, Majewski. Nie gra się przeciwko tej ekipie łatwo, ponieważ oni preferują szybką, fizyczną koszykówkę.
Ale w pierwszym meczu ćwierćfinałowym szczecinianie jedynie przez kilka minut pokazali swoje oblicze.
- To fakt, ale to wynikało z naszej dekoncentracji. Z +17 zeszliśmy na +8. Nie możemy sobie na to pozwalać w kolejnych meczach, jeśli chcemy zagrać w półfinale.
Przed drugim spotkaniem kluczową kwestią będzie przygotowanie mentalne?
- Oczywiście. Musimy wyczyścić głowy po tym pierwszym spotkaniu. Prawda jest taka, że tym drugim meczem możemy bardzo przybliżyć się do półfinału. Na tym nam bardzo zależy.
Kilka słów o publiczności, która niesie was do jeszcze lepszej gry.
- Jestem mega zadowolony z tego, co dzieje się na trybunach podczas całego sezonu. Widziałem kilka wolnych krzeseł w piątek i chciałbym, żeby hala w niedzielę zapełniła się do ostatniego miejsca. Ten doping jest fajny, bo on nas napędza do jeszcze lepszej gry.
Miałeś także osobisty doping, bo na trybunach pojawił się twój tata.
- Cieszę się, że tata przyjechał i mnie wspierał. Widziałem, że bardzo żył meczem. Z tego zamieszania nawet zapomnieliśmy się pożegnać, bo musiał już wracać do Warszawy. Mam nadzieję, że teraz przyjedzie na spotkanie w półfinale.
Rozmawiał Karol Wasiek