Choć przed rozpoczęciem półfinałowej serii Tauron Basket Ligi Rosa miała przewagę własnego parkietu, to nie wykorzystała tego atutu. W czwartkowy wieczór przegrała z Anwilem 58:64. Przyjezdni bardzo dobrze rozpoczęli pojedynek, prowadząc 29:25 po pierwszej połowie.
- Nie ukrywamy, że cieszymy się bardzo z tego pierwszego spotkania, że poszło po naszej myśli - mówił na pomeczowej konferencji prasowej Robert Skibniewski, który bardzo dobrze kierował grą włocławskiej drużyny. Wykorzystał czas spędzony na parkiecie, gdyż przez niespełna 16 minut zdobył 15 punktów. Trafił 6/9 rzutów z gry, w tym 3/5 z dystansu. Ponadto miał dwie zbiórki i trzy asysty, będąc jednym z dwóch, obok Fiodora Dmitriewa, najlepszych zawodników gości.
Doświadczony koszykarz nie popadał jednak w hurraoptymizm. - To są play-offy, dopiero pierwszy mecz, jeszcze wszystko się może zdarzyć - tonował nastroje. On i koledzy świetnie spisali się w defensywie.
- Cieszy to, że zatrzymaliśmy Rosę na niecałych sześćdziesięciu punktach w jej hali. Mamy dużo powodów do radości, ale i są powody do przemyśleń, jak elementy z trzeciej kwarty - podkreślił Skibniewski. W tej części gry przyjezdni pozwolili zdobyć rywalom 21 "oczek", a sami uzyskali ich 20.
ZOBACZ WIDEO 25. mistrzostwo Polski koszykarek Wisły Can-Pack Kraków (źródło TVP)
{"id":"","title":""}