Miasto Szkła blisko wielkiego sukcesu. "Wierzę, że tak będzie"

W środę odbędzie się piąty mecz finału I ligi pomiędzy Miastem Szkła Krosno a Legią Warszawa. W zespole z Podkarpacia wiele zależeć będzie od postawy między innymi Jakuba Dłuskiego.

Koszykarze z Krosna, wygrywając drugi mecz w Warszawie pozostali w grze o awans do Tauron Basket Ligi. W decydującym spotkaniu na Podkarpaciu kluczowa będzie dyspozycja dnia oraz większe doświadczenie. Specjalistą od awansów może stać się środkowy Jakub Dłuski, który w przeszłości wygrał I ligę w barwach ŁKS-u Łódź oraz Polfarmexu Kutno.

WP SportoweFakty: W wielkim finale I ligi mamy remis 2:2. Rozumiem, iż to wy obecnie dyktujecie warunki gry?

Jakub Dłuski: Ciężko powiedzieć kto teraz dyktuje warunki. Jest to chyba najdziwniejszy finał w historii i każdy scenariusz jest możliwy. Cieszymy się jednak, że ten decydujący piąty mecz zagramy przed własną publicznością.

Porozmawiajmy o spotkaniach w stolicy. Da się wytłumaczyć co się stało z Miastem Szkła w sobotę?

- Chciałbym znaleźć jakieś wytłumaczenie, ale... chyba się nie da. Nie potrafię wskazać, co było przyczyną tak słabego spotkania w naszym wykonaniu.

ZOBACZ WIDEO #dziejesienazywo. Rewolucyjny pomysł w siatkówce. Tak Polacy będą szukać przyszłych gwiazd

Wyglądaliście wówczas jak drużyna, która pierwszy raz spotkała się na parkiecie. Byliście po meczu bardzo wkurzeni na siebie?

- Sobotni mecz był katastrofą w naszym wykonaniu. Musielibyśmy być ludźmi bez ambicji, aby nie pojawiła się u nas sportowa złość po tej porażce.

Jak wyglądał niedzielny poranek? Było więcej nerwów czy raczej pełna mobilizacja?

- Poranek był spokojny. Ciśnienie już z nas zeszło, byliśmy gotowi i zdeterminowani, aby zrewanżować się Legii.

W drugim spotkaniu nie pozostawiliście już złudzeń rywalom. Klucz do zwycięstwa to defensywa?

- Zdecydowanie tak. Nawet wygrywając różnicą 30 punktów, to w ataku nie pokazaliśmy nic specjalnego. W defensywie natomiast był to jeden z lepszych meczów w tym sezonie.

W niedzielnym pojedynku był pan kapitalnie dysponowany. Miał pan coś do udowodnienia po słabszym sobotnim meczu?

- Myślę, że wszyscy mieliśmy coś do udowodnienia i cieszę się, że potrafiliśmy podnieść się po takim ciosie! Cały zespół zagrał kapitalnie, każdy dał z siebie wszystko. To był naprawdę dobry mecz.

Ostatni akord finału w środę w Krośnie. Kto wytrzyma presję, ten wygra finał?

- Wydaje mi się, że tak właśnie będzie. Pozostał jeden mecz, o awansie do Tauron Basket Ligi zadecyduje dyspozycja dnia.

Ma pan już doświadczenie w piątych finałowych meczach. Jeszcze w barwach ŁKS-u Łódź świętował pan awans po dramatycznej serii z Dąbrową Górniczą. Historia się powtórzy?

- Bardzo bym sobie tego życzył. Wierzę, że tak będzie!

Rozmawiał Jakub Artych

Komentarze (0)