Podobnie jak we wcześniejszych meczach finałowej rywalizacji w Tauron Basket Lidze, tak i w czwartkowym spotkaniu Michał Sokołowski był jednym z najlepszych zawodników Rosy. Jego 17 punktów - najwięcej spośród wszystkich koszykarzy występujących na parkiecie hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji - nie wystarczyło jednak do tego, aby pokonać Stelmet BC.
Gospodarze przegrali 53:64 i w całej walce o złote medale 0:4. - Szkoda, że tak szybko ten finał się skończył, ale Stelmet pokazał, że był lepszy w każdym meczu - przyznał rzucający drużyny z Radomia.
Czwarte starcie serii wyglądało bardzo podobnie do wtorkowego. Niemal identyczny był przecież wynik trzeciego pojedynku (53:65). Sokołowski podzielił zdanie Mateusza Ponitki, że niezwykle istotna dla przebiegu całej walki była premierowa konfrontacja. - Najbliżej byliśmy w pierwszym spotkaniu. Teraz Stelmet cały czas kontrolował sytuację na boisku i nawet gdy zbliżyliśmy się na kilka punktów, to nie pozwolił na to, abyśmy postawili ten ostatni krok, by dojść do remisu lub wyjść na prowadzenie - podkreślił gracz wicemistrza Polski po ceremonii wręczenia medali.
23-latek był najlepszym koszykarzem Rosy w fazie play-off. Zanotował średnią 15,6 punktu na mecz. Potwierdził więc, że zasłużył na powołanie do reprezentacji Polski, prowadzonej przez Mike'a Taylora, który bacznie obserwował poczynania zespołów z Zielonej Góry i Radomia.
- Na pewno chwila oddechu od koszykówki, ale nie można nic nie robić, więc będę się ruszał, coś robił ze swoim ciałem. A potem, mam nadzieję, kadra - "Sokół" zdradził plany na okres po zakończeniu sezonu 2015/2016.
ZOBACZ WIDEO Andrzej Niemczyk o swojej autobiografii: Nie można pisać tylko o fajnych rzeczach (Źródło TVP)
{"id":"","title":""}