Zgodnie z przewidywaniami Ben Simmons został wybrany z pierwszym numerem tegorocznego draftu NBA przez Philadelphię 76ers. 19-letni Australijczyk mierzy 208cm i jest nominalnym skrzydłowym, choć równie dobrze czuje się na pozycji rozgrywającego. - To coś wspaniałego, naprawdę. Kiedy stałem na scenie, moje nogi trzęsły się z nerwów - przyznał.
Simmons ma być zawodnikiem, który spowoduje, że Sixers nie będą już czerwoną latarnią NBA, jak to bywało w ostatnich sezonach. W sukces wierzy również legendarny gwiazdor tego zespołu Allen Iverson, który pogratulował Simmonsowi wyboru i wyraził nadzieję, że pewnego dnia "dzięki Tobie wszyscy fani Sixers będą dumni".
Brandon Ingram z numerem dwa trafił do Los Angeles Lakers, którzy już wcześniej zadeklarowali, że sięgną po skrzydłowego uczelni Duke. 19-latek ma pomóc Jeziorowcom w odzyskaniu blasku, a jego główne atuty to rzut z dystansu i gra w defensywie. Ingram porównany jest do Kevina Duranta - czy jednak zrobi podobną karierę do starszego kolegi?
Z trójką niespodziewanie wybrano Jaylen Brown, skrzydłowego z uczelni Kalifornia. Wyżej stały akcje chociażby Kris Dunn, który z piątką trafił do Minnesoty Timberwolves. Wcześniej Phoenix Suns zdecydowali się na Dragana Bendera, chorwackiego olbrzyma (215 cm). Toronto Raptors z numerem dziewięć sięgnęli po Jakob Poeltl, który stał się pierwszym w historii Austriakiem wybranym w drafcie NBA.
Pierwsza dziesiątka draftu 2016:
1. Ben Simmons, Philadelphia 76ers
2. Brandon Ingram, Los Angeles Lakers
3. Jaylen Brown, Boston Celtics
4. Dragan Bender, Phoenix Suns
5. Kris Dunn, Minnesota Timberwolves
6. Buddy Hield, New Orleans Pelicans
7. Jamal Murray, Denver Nuggets
8. Marquese Chriss, Sacramento Kings
9. Jakob Poeltl, Toronto Raptors
10. Thon Maker, Milwaukee Bucks