Damian Chodkiewicz, Michał Dalidowicz: Powszechnie wiadomo, iż wygraliście dzięki obronie. Ale co także miało wpływ na wygraną?
Thomas Kelati: W drugiej połowie zdobyliśmy trochę więcej punktów, niż w pierwszej, co z całą pewnością także miało wpływ na nasze dzisiejsze zwycięstwo z Czarnymi.
Mieliście słaby początek i dopiero w trzeciej kwarcie zapewniliście sobie wygraną. Nie można tak grać od pierwszych minut?
W ostatnich trzech meczach mieliśmy właśnie taki problem, że zaczynaliśmy dosyć słabo, by później odrabiać straty, bądź też uciekać naszym przeciwnikom. Dlaczego tak się dzieje? Nie potrafię odpowiedzieć. Za każdym razem, gdy wychodzimy na parkiet, to mówimy sobie, że to dzisiaj będzie ten dzień, że dzisiaj zagramy świetnie od samego początku do końca i nie będziemy mieli takich problemów. Niestety - jak widać - to zawodzi, a dlaczego, to wybacz, ale nie powiem, bo po prostu nie wiem. Staramy się grać dobrze przez całe czterdzieści minut spotkania, a nie tylko przez jedną połowę. Nie zawsze to wychodzi.
To już nie pierwszy raz, kiedy do przerwy gra Pan średnio, ale po zmianie stron zdobywa serię decydujących o zwycięstwie punktów. Łatwiej się Panu zmobilizować w przerwie?
Chcieliśmy po prostu wygrać. Mieliśmy mały problem, o którym przed chwilą rozmawialiśmy. Trzecia kwarta, ze względu na zdobyte punkty, nie tylko przeze mnie ale i przez innych zawodników, była kluczowa - ważne zbiórki, podania i celne rzuty. To wszystko złożyło się na naszą przewagę. A ja? Ja po prostu robiłem to, co do mnie należało i gdy miałem pozycję do rzutu, to je wykorzystywałem. Miałem pozycję do podania, to podawałem komuś, kto zamieniał moje podanie na punkty. Grałem swoje, a że akurat miałem wiele czystych pozycji na obwodzie, to nazbierało się trochę tych punktów. Grunt, że wygraliśmy.
Czy Czarni zaskoczyli Was w jakimś elemencie gry?
Właściwie to nie. Czarni to dobry zespół, ale trenerzy spędzili wiele godzin na analizie, niezwykle wnikliwej analizie ich zagrywek i wydaje mi się, że byliśmy przygotowani do tego dzisiejszego meczu. Fakt, było wiele sytuacji na boisku, wiele momentów, że gubiliśmy się, ale nie wpłynęły one na wynik, bo bardzo szybko wracaliśmy do obrony lub też przechwytywaliśmy piłkę. Poza tym, to jest sport, to jest koszykówka i nigdy nie wiesz co się stanie dalej, w kolejnym meczu.
Szkoda, że sportowe widowisko zostało zepsute przez spięcie pomiędzy Drobnjakiem i Barlettem?
Tak, tylko, że to nie było spięcie pomiędzy nim a Dragisą, a pomiędzy całym zespołem. Wszyscy wiemy, że Omar jest bardzo atletycznym i silnym zawodnikiem, ale wszyscy również wiemy, że on często gra nieczysto i fauluje. Dzisiaj dał popis swoich złych umiejętności. Praktycznie każdego z nas sfaulował, uderzył łokciem, ale Dragisa w końcu nie wytrzymał i musiał coś zrobić. Fakt faktem, Omar nie powinien tak grać, bo w końcu jest to koszykówka bezkontaktowa, no ale cóż? Każdy ma swój styl.
Odbiegając nieco od polskiej ligi, już niedługo czeka Was spotkanie w 1/16 Pucharu ULEB. Wie Pan już coś o przeciwniku ? CEZ Nymburk?
Z całą pewnością jest to dobry zespół. Graliśmy z nimi dwukrotnie przed rozpoczęciem sezonu. Na pewno będzie to bardzo ciężki mecz, zwłaszcza, że CEZ Nymburk będzie grał u siebie, a z kolei drugi mecz, który rozegramy w Libercu, też będzie niejako na swoim terenie, bo wydaje mi się, że więcej Czechów z Liberca przyjdzie na ten mecz. Wiem na pewno, że mają dobrych kibiców. Ba! Świetnych kibiców, którzy w dużej ilości mają przybyć na mecz do Liberca. Nie będzie łatwo, ale musimy sobie poradzić, z pomocą naszych kibiców. Na pewno się uda.
Przecież Wy też macie świetnych kibiców, których, jak Pan niedawno powiedział, można szukać ze świecą.
Dokładnie. Ostatnio, po meczu w Libercu, o tym rozmawialiśmy i powiedziałem, że zgorzelczanie to najwspanialsi kibice, z jakimi kiedykolwiek miałem do czynienia. Dalej tak twierdzę i wiem, że będą dla nas ogromnym wsparciem na meczach w Libercu i w Pardubicach.