Donatas Motiejunas: Wiele zawdzięczam Asseco. To świetny klub

Materiały prasowe / Mariusz Mazurczak - Asseco Gdynia / Na zdjęciu: Donatas Motiejunas
Materiały prasowe / Mariusz Mazurczak - Asseco Gdynia / Na zdjęciu: Donatas Motiejunas

Donatas Motiejunas, gracz Houston Rockets, w rozmowie z WP SportoweFakty podkreśla, że wciąż jest w kontakcie z władzami Asseco Gdynia. - Ten klub wiele mi dał. Rok gry w Polsce sporo mnie nauczył - mówi litewski środkowy.

[b]

WP SportoweFakty: W piątek pojawił się pan na treningu podczas Asseco Gdynia Summer Camp 2016. W Trójmieście przebywa pan na wakacjach?[/b]

Donatas Motiejunas: Tak. Mam w Trójmieście kilka spraw do załatwienia. Miałem w piątek kilka godzin wolnego i postanowiłem odwiedzić starych znajomych.

Ludzie z klubu zadzwonili do mnie i zapytali, czy nie przyjechałbym odwiedzić młodych zawodników na campie, który organizują. Długo się nie wahałem, ponieważ dużo zawdzięczam Asseco Gdynia. Naprawdę miło było tutaj przyjechać i ponownie wszystkich zobaczyć.

Wciąż jest pan w dobrych relacjach z władzami Asseco Gdynia?

ZOBACZ WIDEO Żygadło: Nie wiemy, w którym miejscu jesteśmy (źródło TVP)

{"id":"","title":""}


- Oczywiście. W trakcie sezonu bardzo często ze sobą rozmawiamy. Ludzie z klubu przysyłają mi wiadomości po meczach Houston Rockets. To naprawdę miłe, że wciąż o mnie pamiętają, mimo że grałem dla Asseco kilka lat temu.

W Asseco Gdynia grał pan w sezonie 2011/2012. Wówczas zdobył pan mistrzostwo Polski, pokonując w finale Trefl Sopot 4:3. To był pasjonujący finał. Jak pan wspomina tamten okres?

- Może powiem coś zaskakująco dla wielu kibiców, ale to był jeden z najważniejszych sezonów w mojej karierze. Dlaczego? Miałem w Asseco Gdynia okazję zadebiutować w rozgrywkach Euroligi i sprawdzić się na tle bardzo dobrych i wymagających zawodników. Już wtedy wiedziałem, że jestem blisko gry w NBA i potrzebowałem takiego przetarcia. Wcześniej co prawda grałem w Pucharze Europy, ale to nie było to samo.

Mówił pan o kontakcie z władzami klubu. Czy utrzymuje pan relacje także z zawodnikami z tamtego składu?

- Czasami wymienimy się wiadomościami. Z kim? Z Przemkiem Zamojskim, Adamem Hrycaniukiem, Jerelem Blassingamem. Podczas piątkowego campu miałem okazję dłużej porozmawiać z Piotrem Szczotką i Przemkiem Frasunkiewiczem.

Porozmawiajmy chwilę o pana sytuacji w NBA. Zostaje pan w Houston Rockets?

- Jestem zastrzeżonym wolnym agentem. Jak zapewne dobrze wiesz - mogę zmienić klub, ale tylko pod warunkiem, jak Houston Rockets nie wyrównają oferty innego zespołu.

Jak wygląda pana sytuacja na rynku? Jest sporo zainteresowanych klubów?

- Muszę przyznać, że mój agent prowadzi sporo rozmów z klubami. Wiem, że są one zaawansowane. Nie ukrywam, że chciałbym, żeby cała sytuacja z transferem wyjaśniła się już w tym tygodniu.

Panu bliżej do pozostania w Houston czy jednak zmiany pracodawcy?

- W Houston spędziłem świetne cztery sezony. Czuję się naprawdę komfortowo w tym zespole, ale nigdy nie jesteś w stanie przewidzieć, co stanie się dalej. Zdążyłem się do tego przyzwyczaić, że w NBA wszystko zmienia się z dnia na dzień. To jest biznes i tak do tego trzeba podchodzić.

Nie znalazł się pan w składzie Litwy na Igrzyska Olimpijskie. To już pewne, że pan nie pojedzie do Brazylii?

- Moim marzeniem jest pojechać na Igrzyska Olimpijskie. Litewska federacja do mnie zadzwoniła i otrzymałem taki komunikat, że muszę się określić w ciągu jednego dnia. Odpowiedziałem, że nie mogę podjąć ostatecznej decyzji, ponieważ nie podpisałem kontraktu z klubem NBA. To wiąże się ze sporym ubezpieczeniem. Nie mogę sobie pozwolić na grę w kadrze, bez odpowiedniego zabezpieczenia.

W przeszłości borykał się pan z poważnymi problemami zdrowotnymi. Jak obecnie wygląda sytuacja?

- Nie mam żadnych problemów. Po sezonie pojechałem do Vancouver na treningi. Spędziłem tam ponad miesiąc. Miałem okazję popracować ze specjalistą, którą zajmuje się problemami z kręgosłupem. Te zajęcia wiele mi dały. Teraz czuję się znacznie lepiej. Jestem przygotowany do gry.

Rozmawiał Karol Wasiek

Komentarze (0)