Były zawodnik Polpharmy Starogard Gdański mimo, iz w Białymstoku na parkiecie spędził tylko 15 minut, był jednym z głównych "ojców" triumfu zielonogórzan nad ekipą Żubrów. Witos w tym stosunkowo niedługim czasie zdobył aż 18 punktów. Ten 24-letni koszykarz na tak dobry wynik zapracował sobie głównie dzięki rzutom trzypunktowym, gdyż aż cztery razy celnie trafił zza linii 6,25. - Podobnie jak drużyna, chciałem się przełamać. Miałem w sobie sportową złość. Musieliśmy wygrać ten mecz po dwóch ostatnich porażkach i udowodnić, że jesteśmy zespołem, a nie indywidualistami. Zespół pracował na te moje czyste pozycje. Dostawałem dobre asysty i grzechem byłoby nie wykorzystać tych rzutów. Poprzez dobrą obronę, wyrobiliśmy sobie przewagę i dotrzymaliśmy ją do końca spotkania - powiedział rozgrywający ekipy Wiecko Zastalu.
Zdaniem Witosa, nie łatwo jest zasilić szeregi takiej drużyny, jak Zastal i już w pierwszych spotkaniach grać w niej na najwyższych obrotach. - Ciężko się wkomponować w zespół, który jest już poukładany i na każdej pozycji ma klasowych zawodników. Kiedy wzmocniłem drużynę Zastalu, chciałem się jak najszybciej do niej wprowadzić. W Białymstoku się wprowadziłem głównie dzięki pomocy kolegów z drużyny i trenera. Mam nadzieję, że moja osoba do drużyny będzie wnosiła coraz lepszą grę - mówi Witos.
Szkoleniowiec "Zastalowców", Tadeusz Aleksandrowicz od czasu przyjścia Witosa do Winnego Grodu, uważał, że na lepszą grę potrzebny jest mu czas. W końcu te słowa się sprawdziły. - Ważne jest to, że Dawid włączył się do gry. Bardzo chciał on udowodnić swoją przydatność do drużyny - przyznaje trener zielonogórskiej ekipy.