WP SportoweFakty: Chcę zapytać jak wygląda obecnie sytuacja z pańską ręką? W ubiegłym sezonie był to dla pana duży problem.
Michał Chyliński: Wszystko już jest jak najbardziej w porządku, ręka jest w pełni sprawna i można powiedzieć, że zapomniałem o tej kontuzji. Nie ma żadnego dyskomfortu podczas treningów i grania.
Przygotowania w ubiegłym sezonie były dla pana utrudnione ze względu na kontuzję. Teraz sytuacja wygląda inaczej - ma pan możliwość trenowania z zespołem. Jest ulga?
- Na pewno. Ciężko trenuję, by jak najlepiej przygotować się do nadchodzącego sezonu i myślę, że to zaprocentuje. Mam tylko nadzieję, ze to zdrowie będzie dopisywało mi przez całe rozgrywki. Wiadomo, że bez tego każdemu sportowcowi jest ciężko.
Rozpamiętujecie jeszcze poprzedni sezon?
- Nie. Dla nas to już jest przeszłość i na pewno wyciągnęliśmy odpowiednie wnioski z poprzedniego sezonu. Mamy ambicje, żeby ten wynik poprawić w nadchodzących rozgrywkach. Gdy teraz, na chłodno spojrzymy na ten ubiegły sezon to trzeba przyznać, ze był on całkiem niezły. Anwil wrócił do ścisłej czołówki ligi.
A dla pana indywidualnie to nie było rozczarowanie?
- Mi niestety nie dopisało zdrowie, więc to można uznać za największe rozczarowanie. Jak nie ma zdrowia, to nie da się w żaden sposób zbudować stabilnej formy i jej podtrzymać. Za każdym razem, gdy wydawało mi się, że już będzie dobrze, że będzie można patrzeć w przód, to znowu przytrafiało się coś złego. Ze zdrowiem było w ubiegłym sezonie różnie, ale mam nadzieję, że nie będzie już takich problemów i będę w stanie w większym stopniu pomóc drużynie.
Można było zauważyć, że na Hali Mistrzów był pan obecny już przed sezonem przygotowawczym. Nacisk był kładziony na jakieś konkretne aspekty?
- Przede wszystkim chciałem się wzmocnić fizycznie. Kontuzja ręki ciągnęła się za mną bardzo długo, dlatego nie mogłem za bardzo obciążać górnych partii mięśniowych w moim ciele. Musiałem w tym aspekcie na pewno wrócić do formy i to wymagało ode mnie trochę czasu. Chciałem się przygotować również do tych prawdziwych obciążeń, które rozpoczęły się dwa tygodnie temu. Wszystko było zaplanowane z trenerem Hubertem Śledzińskim, z którym w sumie przepracowałem sześć tygodni. To na pewno przyniesie efekty w trakcie rozgrywek.
Czy ten okres przygotowawczy, w trakcie którego obecnie jest Anwil, mocno się skomplikował ze względu na brak trzech podstawowych zawodników?
- Na pewno taka sytuacja nam nie pomaga. Rotacja jest znacznie węższa, dlatego pomagają nam młodsi koszykarze, którzy dają odpocząć w trakcie sparingów. Wiadomo, ze dla każdego z nas najlepiej by było, gdybyśmy mieli na miejscu cały skład, ale to w różnych klubach jest normalne i potrafiliśmy się do tego dostosować.
Rozmawiał pan już z Igorem Miliciciem o swojej roli w drużynie?
- O minuty trzeba będzie walczyć na treningach, bo to jest podstawa. Oczywiście ogólny zarys trener mi już przedstawił i wiadomo, że mimo wszystko trzeba będzie wyjść na parkiet i udowodnić swoją wartość w warunkach meczowych. Myślę, że nie ma znaczenia, czy będę grał jako rzucający obrońca, czy jako niski skrzydłowy. Te dwie pozycje, zwłaszcza w polskiej lidze, się zacierają. Zawodnicy na tych pozycjach są przeważnie podobnych warunków fizycznych. W niektórych ligach niscy skrzydłowi bardziej się wyróżniają, są wyżsi, silniejsi. Dla mnie nie ma różnicy na jakiej pozycji będę grał, wszystko będzie zależało od wizji trenera.
Anwil będzie w stanie poprawić swoją pozycję z ubiegłego sezonu?
- Taki jest nasz plan! Nie patrzymy za siebie, skupiamy się tylko na tym, co jest przed nami. Jeśli zakończyliśmy sezon na czwartej pozycji, to będziemy chcieli się poprawić w nadchodzących rozgrywkach.
Rozmawiał Michał Wietrzycki
ZOBACZ WIDEO: Prezes PZPN: Wiele mocnych drużyn bardzo cierpiało w Astanie...