Stanley Burrell po sobotnim spotkaniu z MKS-em Dąbrowa Górnicza zasygnalizował, że chciałby częściej występować na parkiecie z Jerelem Blassingamem.
- My znakomicie się rozumiemy na boisku. Gdy jesteśmy razem na parkiecie to napędzamy całą drużynę. Jest dużo pasji i zaangażowania - mówił Amerykanin, który podkreślił jednocześnie, że dobrze czuje się w roli rzucającego obrońcy.
Nieco inne zdanie na ten temat ma jednak szkoleniowiec Energi Czarnych Słupsk, Roberts Stelmahers. - Stanley jest bardziej rozgrywającym. To nie jest strzelec, aczkolwiek potrzebujemy od niego więcej punktów - tłumaczy.
Amerykanin w wywiadzie z WP SportoweFakty ponadto wyraził niezadowolenie z faktu, że jego rola jak na razie nie jest duża w zespole. Co na to Stelmahers?
- Musi więcej penetrować, być bardziej agresywny. Myślę, że widać delikatną poprawę w jego grze, ale na pewno stać go na więcej - odpowiada.
W turnieju o Puchar Prezydenta Miasta Słupska łotewski szkoleniowiec miał spore problemy z rotacją i nie mógł za często decydować się na duet Burrell-Blassingame, ponieważ brakowało polskich podkoszowych - Jarosława Mokrosa i Mateusza Jarmakowicza.
- Staramy się korzystać z takiego ustawienia, ale to nie jest takie proste, bo trzeba mieć także dwóch polskich zawodników na boisku. Brak Mokrosa i Jarmakowicza ogranicza nasze możliwości - komentuje Stelmahers.
W Słupsku wierzą, że ten duet wypali i będą mieli z niego wiele korzyści. Próbkę możliwości pary Blassingame-Burrell mogliśmy zobaczyć w spotkaniu z MKS-em. Burrell rozgrywał, z kolei Blassingame grał jako rzucający obrońca i rozciągał obronę rywali. Trafił nawet dwie trójki po podaniu swojego rodaka. Wyglądało to obiecująco.
Karol Wasiek
ZOBACZ WIDEO: Iwan o Legii: klub jest w trudnym momencie, ale te problemy lada moment się zakończą