Zespół Zbigniewa Pyszniaka tylko przez dwadzieścia minut potrafił dotrzymać kroku gościom. Na więcej nie było już stać ekipy z Podkarpacia, która w całym meczu popełniła mnóstwo błędów i nie znalazła recepty na zdobywanie punktów.
W trzeciej i czwartej kwarcie tarnobrzeżanie prezentowali się wprost koszmarnie. Siarka albo nie mogła się przebić przez blok defensywny rywala, albo pudłowała. Robiła to zresztą na potęgę, co bez problemu wykorzystali gracze PGE Turowa.
Drużyna Mathiasa Fischera złapała wiatr w żagle i grała naprawdę świetnie. Zgorzelczanie systematycznie powiększali swoją przewagę nad gospodarzami i już przed ostatnią odsłoną stało się jasne, że sięgną po zwycięstwo. Na tym jednak nie poprzestali i poszli za ciosem.
Byli wicemistrzowie Polski grali tak znakomicie, że gracze Pyszniaka nie mieli nic do powiedzenia. Turów był niemal bezbłędny, trafiał na niesamowitej skuteczności, dlatego też na inaugurację rozgrywek znokautował tarnobrzeżan, którzy przez dwadzieścia minut powiększyli swój dorobek raptem o 15 punktów i z trudem przekroczyli granicę 50 "oczek".
U gości bardzo dobrze spisali się Kirk Archibeque i David Jackson, którzy sprawili mnóstwo problemów rywalowi i zdobyli po 14 punktów. 32-letni środkowy był nawet blisko double-double, bo dodatkowo zanotował 9 zbiórek. W Siarce najwięcej "oczek" zgromadził Brandon Brown (13).
Siarka Tarnobrzeg - PGE Turów Zgorzelec 51:87 (20:20, 16:18, 9:25, 6:24)
Siarka: Brown 13, Jakóbczyk 10, Wojdyła 10, Patoka 8, Malczyk 4, Welsh 4, Musijowski 2, Nelson-Henry 0, Pandura 0, Rycerz 0.
PGE Turów: Archibeque 14, Jackson 14, Kostrzewski 12, Michalak 11, Carter 8, Erves 8, Ikowlew 7, Borowski 6, Gospodarek 4, Bochno 3, Lichnowski 0.
ZOBACZ WIDEO: Peszko: denerwują mnie żarty na mój temat