Sandra Ygueravide: Każdy mecz przynosi teraz więcej problemów niż normalnie

Wiślaczki niespodziewanie przegrały ostatni mecz ligowy z Pszczółką AZS UMCS Lublin mimo dzielnej postawy Sandry Ygueravide, ale nie zamierzają koncentrować się na wpadce, tylko sumiennie pracują nad poprawą wyników. Wkrótce czeka je hit ekstraklasy.

Adam Popek
Adam Popek
Koszykówka WP SportoweFakty / Michał Domnik / Koszykówka

WP SportoweFakty: Rzuciła pani ostatnio 19 punktów, ale niestety Biała Gwiazda przegrała. Co było przyczyną?

Sandra Ygueravide: Nie zaczęłyśmy wystarczająco agresywnie. Praktycznie od początku pozwoliłyśmy, by nasz przeciwnik miał przeświadczenie, że może ten mecz wygrać. Gdy w końcu zareagowałyśmy okazało się, że przewaga oponenta jest dość duża i ostatecznie dowiózł skromną zaliczkę.

W pewnym momencie pościg za lubliniankami mógł imponować.

- Prawda jest taka, iż wszystko powinno potoczyć się odwrotnie. Już w pierwszych fragmentach powinnyśmy pokazać, ile potrafimy, narzucić własny styl i potem kontrolować wydarzenia. Wtedy zupełnie inaczej potoczyłyby się losy starcia.

Nie sądzi pani, że musicie jeszcze lepiej się poznać nawzajem, by całość funkcjonowała zadowalająco?

- Niewykluczone. To tak naprawdę było pierwsze spotkanie, gdzie wystąpiła każda z dziewczyn. Wcześniej zawsze kogoś brakowało. Mało tego, zdarzało się trenować w zaledwie 6-7 osób! Chyba dopiero teraz zaczął się nam właściwy okres przygotowawczy...

ZOBACZ WIDEO Tomaszewski: Nawałka zaczął "filozofować" ze składem i... (Źródło: TVP S.A.)
Z każdymi zajęciami będzie, więc lepiej?

- Zaledwie od paru dni wspólnie pracujemy, bez żadnych przeszkód, więc potrzebujemy trochę czasu. Nie stanowi to żadnego usprawiedliwienia, lecz wkrótce osiągniemy inny pułap. Skupmy się, żeby przede wszystkim pokazywać pozytywne oblicze przed własną publicznością i generalnie nie zaliczać wpadek.

Ewidentnie sztab szkoleniowy poświęca wiele uwagi aspektom taktycznym.

- Ponieważ musimy nauczyć się grać razem! Stąd takie podejście. Sądzę, że efekty przyjdą wkrótce.

Niebawem czeka was konfrontacja z brązowym medalistą ekstraklasy, Ślęzą Wrocław. Szykuje się trudna przeprawa.

- Właściwie każda potyczka niesie dla nas więcej problemów niż normalnie, choćby ze względu na fakt, o którym wspominałam, czyli właściwie zrozumienie się w zespole. W tym przypadku drużyna dopiero się buduje. Mamy znakomity potencjał, aczkolwiek, by go ujawnić, trzeba praktyki, treningów. Poza tym niebawem rusza Euroliga i o tym również należy pamiętać. Chcemy optymalnie wykorzystać każde zajęcia do przygotowań.

Atmosfera wewnątrz teamu wydaje się jednak bardzo dobra, co zawsze pomaga. A które atuty czysto koszykarskie wymieniłaby pani jako te najistotniejsze dla Wisły Can Pack?

- Chyba to, że przynajmniej kilka zawodniczek posiada duże umiejętności strzeleckie, dzięki czemu ciężar ofensywy zostaje równomiernie rozłożony. Nie zdarza się sytuacja, kiedy tylko jedna czy dwie osoby zdobędą ponad 20 „oczek”, a reszta jedynie asystuje. W ten sposób stajemy się groźne dla przeciwników. Ponadto, atmosfera, o której wspomniałeś, mam nadzieję będzie taka przez cały sezon. Musimy trzymać się razem.

Można odnieść wrażenie, że gdybyście tylko nieco szybciej rozgrywały poszczególne akcje, całość przyniosłaby o wiele lepsze efekty.

- Zdecydowanie! Jeżeli kontrolujemy zbiórki, a następnie wyznaczamy tempo zagrywkom i zaskakujemy tym konkurenta, wówczas niezwykle ciężko nas powstrzymać.

Rozmawiał Adam Popek

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×