- Grzegorz Surmacz ma jaja - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej Roberts Stelmahers, szkoleniowiec Energi Czarnych Słupsk. Doświadczony skrzydłowy wziął na siebie odpowiedzialność w ostatniej akcji, choć trzeba przyznać, że sporo ryzykował.
Słupszczanie przy wyniku 80:80 na 15 sekund przed końcem meczu mieli posiadanie. Łotewski szkoleniowiec poprosił o przerwę, by dokładnie rozrysować ostatnią akcję. Czarne Pantery, w założeniu Stelmahersa, miały grać do samego końca. Tymczasem... Grzegorz Surmacz tuż po podaniu z autu od razu zdecydował się na rzut z dystansu. Trafił i tym samym uciszył koszalińską publiczność.
- Wiedzieliśmy, że AZS ma jeszcze jedno przewinienie, więc chcieliśmy od razu zaatakować rywala, by je wykorzystał. Później mieliśmy już grać do końca. Wyszło inaczej. Greg złamał zagrywkę, ale trafił. Cieszę się, że wygraliśmy. To jest najważniejsze - tłumaczył łotewski szkoleniowiec, dla którego było to pierwsze zwycięstwo w roli trenera Energi Czarnych Słupsk w sezonie 2016/2017.
Ekipa Stelmahersa musiała się jednak mocno napocić, by pokonać w derbowym pojedynku AZS Koszalin. Jeszcze na 100 sekund przed końcem meczu słupszczanie przegrywali 74:80. Trzy kolejne "trójki" dały wygraną gościom.
- To było szalone spotkanie. Raz jedna ekipa notowała serię, by później stanąć i oddać kompletnie inicjatywę. Ten mecz był taką jedną, wielką sinusoidą. Dla trenerów to nie będzie łatwy pojedynek do analizy. Mimo wszystko cieszę się, że wygraliśmy na trudnym terenie. Takie zwycięstwa budują - zapewnił Stelmahers.
Łotysz tego dnia mógł liczyć na kapitalnie dysponowanego Jerela Blassingame'a, który zdobył 27 punktów i siedem asyst.
ZOBACZ WIDEO Grzegorz Krychowiak: za kilka dni nikt nie będzie pamiętał o stylu